sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 13 (Co masz na myśli?)

Poczułam się źle. Łzy zaczęły niekontrolowanie napływać mi do oczu. Sama nie wiem dlaczego. Nie zabolały mnie słowa Justina, a bardziej sposób w jaki to wymówił. Uśmiechał się mówiąc te słowa.
Przełknęłam głośno ślinę i zrobiłam krok w tył.
-Dlaczego to robisz? - spytałam, próbując nie dać łzą wypłynąć z oczu, a on cały czas wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Wiecie co zrobił? Zaczął się bezczelnie śmiać.
Popatrzyłam na niego jeszcze przez chwilę i wyminęłam go, idąc czym prędzej do łazienki.
Pierwszy dzień drugiego tygodnia w tej szkole i już jak ostatnia ofiara wypłakiwałam się w łazience.
Pewna część mnie znienawidziła go za jego bezmyślność, natomiast druga cierpiała.
-Na co ty idiotko liczyłaś? - powiedziałam sama do siebie, ścierając łzy z policzków. -Myślałaś, że jednak okaże się inny?
-Lea co ty tutaj robisz? - usłyszałam otwierające się drzwi do łazienki a wraz z nimi głos Holly. -Dlaczego płaczesz? - spojrzała na mnie z żalem.
Nie mogłam jej przecież powiedzieć, że płaczę przez Biebera. KŁAM LEA.
-Tęsknię za moją poprzednią szkołą. - wymyśliłam na poczekaniu, co okazało się chyba trafne, bo Holly od razu podeszła do mnie i wtuliła swoje drobne ciało w moje.
-Już w porządku. Przyzwyczaisz się. - mówiła, gładząc moje plecy.  -Masz mnie, Shay. Rozumiem, że to dla Ciebie trudne.
-Dziękuję, już mi lepiej. - powoli się odsunęłam i popatrzyłam w oczy długowłosej Holly.
Podeszłam do zlewu i wytarłam łzy. Na szczęście mój makijaż nie uległ większemu zniszczeniu, dzięki czemu nie spóźniłam się na angielski. Opatrzność, mnie jednak broni, ponieważ spóźniłam się minutę, a Pana Simpsona nie było jeszcze w klasie. Zajęłam to samo miejsce, na którym siedziałam w ubiegłym tygodniu. Na szczęście podręcznik od angielskiego pożyczyła mi Holly, bo wymyśliłam pretekst, że mój jakimś cudem zostawiłam w domu. Tak na prawdę bałam się iść do swojej szafki.
Do klasy wszedł przystojny profesor, który był mi już znajomy. Trzymał w jednej dłoni jabłko, natomiast w drugiej teczkę, z jak mniemam materiałami na dzisiejszą lekcję. Wyjęłam szybko, piórniczek i książkę, po czym położyłam je na brzegu swojej drewnianej ławki, w tatuaże. Mam na myśli oczywiście wydrapane róże wzorki, napisy i inicjały. Cóż, to miejsce musiało należeć do wyjątkowych talentów. Nauczyciel prowadził ciekawą lekcję, gdyż praktycznie cała grupa czynnie uczestniczyła w zajęciach. Mogłam się odbić myślami od dzisiejszej rozmowy z Justinem.
Po dzwonku, oznaczającym przerwę udałam się na stołówkę. Szczerze nie miałam najmniejszej ochoty nic jeść, ale wiedziałam, że odbije się to w późniejszych godzinach, ponieważ na sto procent będę głodna. Z braku laku wybrałam sałatkę, którą biorę praktycznie codziennie. Dziewczyn jeszcze ni było przy stoliku, więc stwierdziłam, że zajmę po prostu już to miejsce. Eh na prawdę brakowało mi Matta.
Wyjęłam telefon i jedną ręką nadziewając po kolei różne warzywa znajdujące się w sałatce, wkładałam je do ust. Drugą ręką pisałam wiadomość do Mattego.

Tęsknię za wami. Zabierz mnie stąd. :'(

Napisałam po czym położyłam telefon na blat stolika.
Zaraz obok mnie pojawiła się uśmiechnięta Holly z Shay, a wraz z nimi nikt inny jak Lil i Chris.
Oczywiście jak zawsze obok mnie usiadł Chris. Westchnęłam cicho pod nosem kiedy usłyszałam wibracje mojego iPhone. Przejechałam palcem, odblokowując telefon i przeczytałam odpowiedź od mojego najlepszego przyjaciela.

Co się stało mała? My też za tobą bardzo tęsknimy. <3

Wszyscy dookoła mnie rozmawiali, wygłupiali i wybuchali śmiechem.

Brakuje mi dotychczasowego życia. 

-Lea co się nie odzywasz? - usłyszałam swoje imię i mimowolnie podniosłam głowę, w kierunku głosu, którego właścicielem okazał się Chris.
-Tęskni z Seattle. - odpowiedziała za mnie Holly po czym upiła łyk soku z kartonika.
-Oj masz nas. - Shay złapała mnie za dłoń i uśmiechnęła się szeroko.
-Wiem. - odpowiedziałam cicho. Byłam im na prawdę wdzięczna, że tak miło mnie przyjęły do swojego grona. Sama nie wiem co w ogóle bym zrobiła bez nich.
-Z resztą w środę jest ognisko. Zobaczysz będziemy się świetnie bawić. - Chris trącił mnie delikatnie łokciem, na co spiorunowałam go wzrokiem, po czym się zaśmiałam.
-Idziesz dzisiaj do szpitala? - wypaliła Shay, na co wszyscy (z wyjątkiem mnie) z przerażeniem spojrzeniem spojrzeli na naszą dwójkę.
-Spokojnie nic mi nie jest. - zaśmiałam się.
-Lea, jest wolontariuszką. - Shay powiedziała to z nutką podekscytowania.
-Chodzący ideał. - stwierdził Chris. Poczułam jak się rumienię. Nie umiem przyjmować komplementów.
-Nie przesadzaj. - mruknęłam pod nosem spuszczając wzrok.
-Zróbmy sobie zdjęcie. - nagle wypaliła Holly.
-Tutaj, teraz? - spojrzałam na brunetkę z miną jakby mówiła o kosmicie kąpiącym się w zlewie.
-A czemu nie? - zaśmiała się. Kiedy już wszyscy się zgodzili, ustawiliśmy się do selfie i po jednym już nikomu nie chciało się robić następnego.
-Zawsze wychodzę tak czarno na zdjęciach. - zaśmiał się Lil.
-Może dlatego, że jesteś czarnuchem. - stwierdził Chris.
-Kogo nazywasz czarnuchem, białasie? - warknął ciemnoskóry chłopak, ale przez śmiech. Nie kłócili się na prawdę. W dalszą część konwersacji się nie wdałam, ponieważ ucichłam zajmując się jedzeniem sałatki. Co jakiś czas tylko podnosiłam wzrok, uśmiechając się.
Rozmawiali o ognisku, urodzinach Holly i jakiejś wycieczce, która podobno jest organizowana co roku. Nie zagłębiałam się w ich przemyślenia. Sałatka w tym momencie była wyjątkowo interesująca. Przerwę zakończył dzwonek na lekcję.
-Lea co masz teraz? - spytał Chris. Podniosłam się z mojego miejsca, jednocześnie zabierając telefon z stołu. Założyłam torbę na ramię i po chwili namysłu odpowiedziałam.
-Algebrę.
-To ja Cię odprowadzę, bo mam w tamtą stronę lekcje. - stwierdził, zakładając swój plecak na jedno ramię.
-Ok. - mruknęłam pod nosem.
-To do zobaczenia później. - powiedziałam do reszty, zabrałam swoje opakowanie po sałatce i podczas drogi, przy najbliższym śmietniku wyrzuciłam go.
-Jesteś kąskiem w tej szkole. - stwierdził nagle Chris, przerywając ciszę.
-Słucham? - mruknęłam niekontrolowanie.
-Każdy chłopak chciałby się z tobą umówić, nawet nauczyciele się, kłócą w pokoju nauczycielskim na które zajęcia powinnaś chodzić. - powiedział na co cicho zachichotałam.
-Przesadzasz, na prawdę. - odpowiedziałam, zerkając kątem oka na chłopaka.
-Gdybym tego nie wiedział, to bym nie mówił. - wzruszył ramionami. -Widzisz jakie mam szczęście, że mogę z tobą się przyjaźnić?
-To my się przyjaźnimy? - zachichotałam. Chris spojrzał na mnie zaskoczony po czym skinął głową.
-Jasne. - odpowiedział z uśmiechem.
-Cieszę się, że mogłem Cię poznać. - złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego pytająco.
-O hej Lea, czemu nie wchodzisz? - nagle spod ziemi wyrósł blondyn o błękitnych tęczówkach z śnieżnobiałym uśmiechem.
-Porozmawiamy później. - skierowałam do Chrisa, zabierając szybko swoją dłoń z jego uścisku. Szczerze w duchu dziękowałam Naillowi. - Do zobaczenia. - dodałam po czym udałam się w stronę drzwi do sali. Naill otworzył przede mną drzwi i zamknął je zaraz kiedy weszliśmy do środka. Wszyscy skierowali wzrok na nas. Nauczycielka mruknęła tylko cicho pod nosem coś w stylu "siadajcie".
Lubiłam algebrę. Nigdy nie sprawiała mi większych problemów. Rozwiązywaliśmy różne zadania. Nauczycielka zapowiedziała kartkówkę. No ale cóż, taka jest już szkoła. Po dzwonku na przerwę szybko spakowałam swoje rzeczy i mknęłam do wyjścia, jednak kiedy usłyszałam wyraźnie swoje imię nie mogłam tego zignorować. Odwróciłam się, przyklejając suchy uśmiech.
-Ty i Chris jesteście parą? - Naill wypalił nagle.
-Nie, nic z tych rzeczy. - zagaiłam. Jeszcze tego brakuję, żeby po szkole rozeszła się fara, że ja i Chris jesteśmy parą.
-Trzymaliście się za ręce. - drążył temat.
-Naill, mówię, że między mną a Chrisem nic nie ma. - mruknęłam wyraźnie ostrzejszym tonem. Byłam szczerze zmęczona dzisiejszym dniem.
-Przepraszam. - powiedział speszony.
Westchnęłam cicho.
-Nie to ja przepraszam. Mam słabszy dzień, a ty faktycznie mogłeś odebrać to co zobaczyłeś za coś więcej. - wyjaśniłam. Idąc przez korytarz do następnej sali, którą była technika dla podstawowych. Uważam, że to bezsensowny przedmiot.
Lekcja minęła mi na prawdę szybko, ale to tylko dla tego, że nauczyciela nie było przez trzy czwarte lekcji i kazał nam się zająć sobą. Późniejsza lekcja geografii nie była niczym męczącym. Jak się okazało nie miałam ostatniej lekcji. Nie miałam żadnego pomysłu co z sobą zrobić. Dlatego poszłam do biblioteki wypożyczyć jakąś książkę. Zdecydowałam się na klasykę, którą była Romeo i Julia. W. Szekspir był niesamowity.  Pożegnałam się z bardzo sympatyczną bibliotekarką i udałam się na trybuny przy boisku szkolnym. Wróciłam do czytania książki. Znałam już ją chyba na pamięć. Siedziałam prawie na samej górze. Dookoła nie było nikogo.
Przesiedziałam całą godzinę na tym cholernym krzesełku. Nie mogłam się kompletnie skupić na czytaniu książki. W głowie ciągle siedział mi Justin i jego słowa. W zasadzie nie powinno mi być przykro. Przecież tak na prawdę nawet się nie znamy. Moim wybawicielem był gwizdek trenera drużyny sportowej. Nie było wśród nich Chrisa. Domyśliłam się, że zaraz dzwonek i jeszcze na wszelki wypadek sprawdziłam godzinę na telefonie. Faktycznie za moment miał zadzwonić dzwonek, dlatego powoli zeszłam po schodkach i udałam się w kierunku przystanku.
Ze stoickim spokojem szłam przed siebie i kiedy przekroczyłam teren placówki starałam się przypomnieć sobie w którą stronę iść na przystanek autobusowy. Nie mogłam się skoncentrować. Zaczęłam rozmyślać o tym w czym tkwię. Justin, Chris, Naill. Chociaż w sumie Justina mogę wykreślić. Myśląc jednocześnie o tym, co się dzieje w moim życiu i o drodze stanęłam w miejscu.
Wyjęłam z torebki telefon, chcąc zadzwonić do taty, żeby nakierował mnie chociaż gdzie to jest. Przede mną podjechał samochód. Drogi, szybki i lśniący.Zamarłam kiedy okno się obniżyło.
-Podwieźć Cię gdzieś maleńka? - mężczyzna po czterdziestce w koszuli i marynarce z okularami przeciwsłonecznymi na nosie odezwał się przenikliwym, niskim, męskim głosem.
-Nie, dziękuję. - odpowiedziałam niemal od razu. Czułam jak strach zaczyna mnie paraliżować. Nigdy nie byłam z tych odważnych, a przejście samej przez las nawet w dzień przyprawiał mnie o dreszcze na plecach.
-Nie bój się mnie, nie zrobię Ci krzywdy. - stwierdził, uśmiechając się. Miał złoty ząb. -Wsiadaj śmiało.
-Nie chcę, na prawdę dziękuję. - powiedziałam, nikłym głosem.
-Taka piękna dziewczyna jak ty, nie może wracać sama do domu. Jeszcze Ci się coś stanie.
-Proszę niech Pan mnie zostawi. - stwierdziłam, chcąc się rozpłakać.
-Wsiadaj albo sam po Ciebie wyjdę. - warknął ostrym tonem.
-Tutaj jesteś skarbie. - usłyszałam znany mi głos zachrypnięty głos. -Wszędzie Cię szukałem. - poczułam jak chłopak przytula mnie od tyłu i kładzie głowę na moim ramieniu. Byłam kompletnie przerażona. Nijak zareagowałam, bo byłam w takim szoku.
-Dlaczego rozmawiasz z tym panem, kochanie? - spojrzał na mężczyznę z obrzydzeniem. Ja tylko zaczęłam wydawać z siebie "y".
-Pytałem twoją dziewczynę o ulicę. - stwierdził po czym zasunął okno i odjechał.
-Justina, ja.. y.. ja. - zaczęłam się jąkać.
-Jeszcze chwila a wciągnąłby Cię do samochodu. - warknął, puszczając mnie.
-Dziękuję. - powiedziałam cicho.
-Twój dom jest w drugą stronę. Chodź odwiozę Cię. - stwierdził łapiąc mnie za nadgarstek.
-Nie jadę do domu. - stałam wciąż w tej samej pozycji. -Musze jechać do szpitala, a nie mogę znaleźć przystanka autobusowego.
-Tutaj jest pełno zboków. Gdyby nie ja teraz pewnie byłabyś gwałcona gdzieś za miastem.
Zaczęłam płakać. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Chłopak wyraźnie zaczął się uspokajać kiedy zobaczył moje łzy płynące po policzkach. Justin bez słowa przybliżył się do mnie i wtulił mnie w swoje umięśnione ciało. Czułam jego bicie serca, czułam się bezpieczna.  -Po prostu musisz na siebie uważać. - wtulił twarz w moje włosy.
-Justin co z tobą jest nie tak? - powiedziałam w jego tors.
-Co masz na myśli?
Odsunęłam się od niego.
-Raz jesteś miły, chcesz ze mną rozmawiać, później martwisz się o mnie, następnego dnia jesteś totalnie chamski a na koniec ratujesz mnie. - wyrzuciłam z siebie.
-Po prostu nie powinniśmy się przyjaźnić. - powiedział tym samym tonem, który tak bardzo mnie irytuje. Nie da się wyczytać żadnej emocji. Cholerny bipolarny dupek.


-----------------------
Witam was wszystkich bardzo serdecznie w nowym już trzynastym rozdziale naszej historyjki.
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i jesteście zadowoleni z tej notki. W każdym razie wiecie, że jestem chora psychicznie i uwielbiam komplikować życie naszych bohaterów.
Poproszę o szczere komentarze. Bardzo lubię je czytać i przepraszam, że nie odpowiadam na wszystkie, bo zazwyczaj pytacie o nowy rozdział. O nowym rozdziale zawsze informuję na asku i nawet jeśli nie macie konta to możecie sprawdzić moje odpowiedzi.

Serio liczę na to, że wam się podoba bo ostatnio wychodziła mi jedna wielka kupa.

PS. Nie myślcie sobie, że te zmiany Justina są od tak. Ja to wszystko mam przemyślane. ;D
 Misie pysie dodałam mojego poprzedniego bloga do zakładki "inny blog" oraz zaktualizowałam rozdziały.

A TUTAJ MACIE TRAILER MOJEGO POPRZEDNIEGO BLOGA, KTÓRY JEST JUŻ SKOŃCZONY.


20 komentarzy:

  1. Cudo ♥♥ czekam na nastepny !! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin dupek bohater!!! Kurwa niech sie określi bo jak naa razie to ja wiem ze on leci na Lea a nie ! Dziewczyny góra!!
    Mi sie rozdział podoba ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny , fantastyczny , świetny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ile będziesz dodawać rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskiiiiiii świetnie piszesz naprawdę

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, jak zawsze! Nie mg się doczekać kolejnego! Mam nadzieję, że serio wiesz co robisz z Justinem..hyhy..Już ja cię znam i wiem że kochasz trzymać w niepewności..Wielka szkoda, że Alice już nie ma..Ale teraz (dokładnie w tym momencie) zaczynam czytać ją od nowa! Hyhy..Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta pieprzona osobowość Lei. Kip kalm end keri on

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacyjny! Czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny ^^ Czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty ♥ do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest niesamowity! Tylko strasznie szkoda że taki krótki :( czekam na więcej momentow z Bieberem :) Mega i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Powinna się bardziej trzymać a nie odrazu wpadać w histerię Ale ty tworzysz wiec powodzenia Super :* :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Co się dzieje? U Alice i Justina rozdziały były takie długie a tu nic podobnego... Ale rozdział naprawdę super. Popracowalabym jedynie nad wydarzeniami za często je zmieniasz i cały czas można zgubić wątek liczę że następny rozdział bd taki jak u A&J

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ile będziesz dodawać rozdziały? Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać zazwyczaj w sobotę wieczorem, bo w piątki doszły mi korepetycje (tak mam korepetycje w piątki :'() zazwyczaj jak nie dodam w sobotę to dodaję w niedzielę o godzinie 1 albo 2. :D

      Usuń
    2. 1 lub 2 w nocy czy popołudniu?:)

      Usuń
  16. Cudeńko czekam na następny rozdział 💞👌🏼😱

    OdpowiedzUsuń