Po sytuacji na stołówce nie mogłam się kompletnie skupić na zajęciach. Wciąż miałam w głowie jego wyraz twarzy kiedy mi się przyglądał. Był taki tajemniczy.
Patrzył się zupełnie tak jakbym była wielkim fioletowym kwadratem. Kompletnie nie mogłam rozszyfrować jego myśli. Nigdy nie lubiłam niewiedzy. Potrafiłam siedzieć godzinami nad czymś tylko po to by poznać prawdę. Eh, moja natura jest nietypowa.
Przed ostatnią lekcją, którą było wychowanie fizyczne udałam się do swojej szafki po strój. Korytarze były opustoszałe, a od ścian odpijały się pojedyncze dźwięki. Powolnym ruchem odszyfrowałam szafkę, po czym uchyliłam drzwiczki. Skrzywiłam się lekko, kiedy po całym korytarzu przebiegł pisk z zardzewiałych zawiasów mojej metalowej szafki. Gdy z wnętrza mojej głowy wydostał się pisk, który dosłownie odbijał się od poszczególnych części mojej czaszki, zaczęłam nucić znaną mi melodię piosenki. Odpięłam suwak mojej ulubionej, czarnej, skórzanej torebki. Opuszkami palców przesunęłam po pojedynczych książkach i wyjęłam te, które nie były mi już dzisiaj potrzebne. Moją uwagę przykuł stukot szpilek, dziewczęce chichotanie i pojedyncze piski. Wyjrzałam z za drzwi szafki i ujrzałam coś co najmniej chciałam zobaczyć. Blond włosa Jeniffer stała przyparta plecami do drzwi szafek, a tuż przed nią stał we własnej osobie Justin Bieber. Błądził dłonią po jej ciele, natomiast drugą wepchnął w jej majtki, łapiąc za tyłek. Zupełnie nie przejmowali się tym, że stoją na korytarzu, w szkole, w miejscu, w którym każdy mógłby ich zobaczyć. Mi osobiście byłoby wstyd, no ale najwidoczniej nie wszyscy mają tyle szacunku do siebie co ja. Nie jestem cnotką niewydymką jak to mówią na niektóre dziewczyny, ale nie byłabym wstanie oddać swojego ciała komuś kto kompletnie nie zasługuje na mnie.W każdym razie Justin całował zachłannie szyję Jeniffer, a ona jęczała pod wpływem jego dotyku. Wprowadziło mnie to w zniesmaczenie. Schowałam pośpiesznie strój na zajęcia po czym zamknęłam szafkę i przeszłam przez korytarz starając się z całych sił ignorować tą miziającą się parę.
Bez żadnego problemu przedostałam się do skrzydła budynku, w którym znajdowały się szatnie. Weszłam do tej, w której byłam poprzednim razem. Dzisiaj nie było Shay, co mnie dziwiło, bo skoro jesteśmy w jednej klasie powinna mieć teraz zajęcia razem ze mną. No cóż muszę przeboleć sama.
Przebrałam się po czym związałam długie, kręcone, blond włosy czarną gumką. Wyszłam z szatni,a następnie udałam się na stadion. Jak się okazało dzisiaj nie było wychowania fizycznego, ponieważ drużyna footballowa musiała ćwiczyć przed ważnym meczem. A my siedziałyśmy na trybunach.
Spojrzałam mimowolnie na chłopców, rozgrzewających się przed treningiem. Trzeba przyznać, że przystojniaków w tej szkole nie brakuje. Dostrzegłam Chrisa. Z tego co udało mi się wywnioskować był kapitanem drużyny. Model, kapitan szkolnej drużyny, przystojniak. Zapewne gdyby tylko zechciał, mógłby oczarować każdą laskę w tej szkole od tych cichych prymusek takich jak ja po te najbardziej zadziorne. Niekontrolowanie wbiłam górne zęby w moją dolną wargę, wciąż przyglądając się umięśnionym sylwetką sportowców. Jakaś dziewczyna, z którą miałam w-f ostatnio usiadła obok mnie.
-Przystojni są, prawda? - odezwała się, obracając w dłoni butelkę z wodą.
Chrząknęłam cicho, potrząsając nieznacznie głową.
-Nie da się ukryć. - odpowiedziałam, zerkając przez ułamek sekundy na dziewczynę po czym powróciłam do wpatrywania się w chłopców.
-Tak w ogóle to jestem Alli. - wyciągnęła w moją stronę dłoń.
-Lea. - mruknęłam, sucho się uśmiechając, odwzajemniając uścisk dłoni.
-Wiem. - zachichotała. -W tej szkole jeśli pojawia się ktoś nowy w szkole każdy o tym kimś rozmawia. Taki news.
Nie mogłam ukryć cichego parsknięcia śmiechem.
-Wydaje mi się, albo nie jestem już takim newsem. - stwierdziłam, kładąc dłonie na uda.
-Tak Ci się tylko wydaję. - powiedziała wesołym tonem.
Dziewczyna była chyba Azjatką, bo nie da się nie zauważyć jej charakterystycznych rys twarzy.
-A szkoda. - mruknęłam cicho.
-Pracuję w gazetce szkolnej, jestem na bieżąco z każdym tematem. - z dumą pokazała dłońmi na siebie. -Może chciałabyś udzielić mi wywiadu? - dodała na co jęknęłam cicho.
-Prawdę mówiąc cenię sobie prywatność. - stwierdziłam, próbując dać jej grzecznie do zrozumienia, że nie chcę mówić o swoim prywatnym życiu.
-Rozumiem. - odpowiedziała smutno.
Reszta rozmowy z Alli była całkiem miła. Opowiedziała mi o sobie trochę. Mogę stwierdzić po pierwszej rozmowie, że jest w porządku.
Kiedy przebrałam się w wcześniejszy strój schowałam ubrania na wychowanie fizyczne do torebki i udałam się w stronę szafki. Nie śpieszyłam się z resztą jak zawsze. Przy szafce zauważyłam Shay.
-O Shay! - powiedziałam, gdy byłam już jakieś trzy metry od brunetki.
-Lea, jak się masz? - odezwała, z uśmiechem.
-Dobrze, dlaczego Cię nie było na w-f? - spytałam, otwierając swoją szafkę. Chyba nigdy nie przywyknę do tego pisku.
-Byłam na konkursie z matmy. - stwierdziła, wzruszając ramionami.
-I jak Ci poszło?
-Myślę, że dobrze, coś mnie ominęło? - odpowiedziała, zadając pytanie.
-Siedziałyśmy na trybunach. - wzruszyłam ramionami, zamykając szafkę.
-Aha, czyli nie. - zachichotała. Zaczęłyśmy iść w stronę wyjścia ze szkoły, rozmawiając o imprezie u Biebera. Nie wiem dlaczego, ale z jedna część mnie błagała abyśmy tam poszły, jednakowo druga część (a mądrzejsza) mówiła stanowczo nie.
-Holly kazała Ci przekazać, że nie ma nawet takiej opcji, że się rozmyślisz. - oznajmiła Shay, przechodząc przez wyjście ze szkoły.
-A miałam nadzieję, że wymówka na ból brzucha, czy grypa żołądkowa wejdzie w grę. - jęknęłam, z nutką rozbawienia.
-U Holly to nie przejdzie. - zachichotała.
-O moja mama już na mnie czeka. Zabierzesz się z nami? - pokazałam na samochód, stojący przed szkołą.
-Nie dzięki.Następnym razem. - odpowiedziała. -To do jutra. - podeszła i ucałowała mnie w policzek na pożegnanie.
-Do jutra. - odpowiedziałam, po czym pobiegłam do samochodu, w którym czekała mama.
*
-Żartujesz? Tak Ci powiedziała? - parsknęłam śmiechem, trzymając przy uchu telefon.
-Nie żartuję, była trzeźwa. - stwierdził tym zabawnym głosem.
-Matt, ale nigdy bym nie powiedziała, że możesz jej się podobać. - ścisnęłam telefon uchem i ramieniem, aby mieć wolne ręce. wyjęłam z szafki szklankę, po czym nalałam sobie soku pomarańczowego, który ubóstwiam.
-Ja stanąłem jak wryty, kiedy mi to powiedziała.
-Ale przecież jest miła, ładna. Czemu się nie zgodziłeś? - powiedziawszy, upiłam łyk napoju.
-Bo nic do niej nie czuję.
-Ale może poczujesz po czasie. - stwierdziłam, idąc w stronę salonu.
-Nie sądzę. To powinno być wiesz tak jak na filmach. Fajerwerki i w ogóle.
-Ale życie to nie film, Matt. - oznajmiłam, siadając na fotelu. Przełożyłam nogi przez bok fotela, a głowę ułożyłam na oparciu.
-Tak wiem, wiem. A co tam u Ciebie?
-Wszystko w porządku, jutro idę na imprezę. - wzruszyłam ramionami.
-Cholera, imprezy beze mnie to nie imprezy sama wiesz. - zaśmiał się do słuchawki. Wyobraziłam sobie, jak w jego policzkach pojawiają się dwa urocze dołeczki. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Tak bo ty jesteś taki niegrzeczny. - zachichotałam.
-A nawiązując do niegrzecznych, masz tam kogoś na oku?
-Nie, to dopiero był mój czwarty dzień w tej szkole. - odpowiedziałam, czując, że nie jestem z nim w stu procentach szczera i on o tym też wiedział. Znał mnie jak nikt.
-Kłamiesz, Lea.
-Za dobrze mnie znasz. - jęknęłam w frustracji. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak brak zdolności kłamania uprzykrzało mi czasem życie. Nie uważam, że kłamstwo jest czymś dobrym, ale czasem po prostu było trzeba. Kiedy miałam trzynaście lat postanowiliśmy wraz z przyjaciółmi zorganizować przyjęcie niespodziankę dla Matta. Całą niespodziankę szlak trafił bo nie potrafiłam kłamać.
-No dobrze. - mruknęłam cicho, podciągając się wyżej na fotelu. -Jest taki chłopak, który jest zabójczo przystojny, a na samo wspomnienie o nim robi mi się ciepło w środku.
-Podniecasz się. - przerwał mi na co od razu pisnęłam.
-Nie! Po prostu jest taki intrygujący. Zachowuje się jak dupek, ale no coś mi w głowie nie daje spokoju. - opowiedziałam, na co usłyszałam w słuchawce głuchą ciszę. -Matt.
-Przepraszam ja muszę kończyć. - stwierdził po czym od razu się rozłączył.
Wzruszyłam ze zdziwieniem ramionami, po czym sięgnęłam po szklankę z sokiem ze stolika.
Byłam sama w domu, ponieważ rodzice stwierdzili, że pojadą pozałatwiać jeszcze jakieś papiery. Była godzina osiemnasta. Znudzona postanowiłam odrobić lekcję i ewentualnie się czegoś pouczyć.
Dopiłam sok do końca, włożyłam szklankę do zmywarki w kuchni, po czym udałam się do swojego pokoju. Odrabianie lekcji zajęło mi dosłownie piętnaście minut, bo nie miałam praktycznie nic zadane na jutro.
Przewertowałam zeszyty z notatkami, aby przypomnieć sobie co dzisiaj miałam.
Opadłam na łóżko, pogrążając się w natłok myśli. Powoli przyzwyczajałam się do tego miasta. Oczywiście, że nie jest gorsze od Seattle. Czuję się tu po prostu w pewnym sensie jak na innej planecie. Zupełnie jakbym dotychczas była mieszkanką Ziemi, a teraz przeprowadziłam się na Marsa.
Nudziłam się. Na szczęście już od poniedziałku, będę mogła jeździć do szpitala, aby pomagać.
Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem z myśli o pomocy innym przeszło na myśl o cholernym Justinie Bieberze. Co ten chłopak ma w sobie takiego, że jednym spojrzeniem tak miesza w głowie?
Zmęczona tym wszystkim najzwyczajniej poszłam pod prysznic, po czym położyłam się do łóżka, słuchając muzyki. Nie było mi na rękę rozmyślanie o chłopaku, który z tego co wiem nie ma kompletnie szacunku do kobiet. Z resztą mogłam to zauważyć po tym jak prawie uprawiał sex na szkolnym korytarzu ze Steel.
A ona najwyraźniej nie ma nic przeciwko z opinii łatwodajki.
Pogrążona myślami zasnęłam.
(NIE MAM POJĘCIA JAKIM CUDEM, ALE ZAPOMNIAŁAM O CZWARTKU. W WOLNYM CZASIE UZUPEŁNIĘ TĄ LUKĘ. CZYTAJ DALEJ. :*)
*
Obudziłam się bardzo wcześnie, bo aż pół godziny przed budzikiem.
Nie dziwię się bo zasnęłam około godziny dwudziestej. Dokładnie jak te stare kobiety, które zasypiają zaraz po ulubionym serialu i budzą się o świcie. Przetarłam oczy piąstkami po czym zeszłam na dół zrobić sobie oraz mamie śniadanie. Zeszłam cicho po kręconych schodach, które choć raz współpracowały i nie zaskrzypiały. Wyjęłam dwie szklane miski, wsypałam płatki musli, pokroiłam banany, wrzuciłam borówki po czym wszystko zalałam jogurtem naturalnym i wymieszałam. Może nie jest to jakieś wybitne danie, ale takie śniadanie właśnie jada codziennie moja mama.
Po przygotowaniu stołu, usłyszałam, że drzwi sypialni rodziców otworzyły się.
-Lea, oszalałaś? - spytała uśmiechając się.
-Nie po prostu chciałam choć raz zrobić śniadanie topie i zobaczyć się świeżo po obudzeniu bo myślałam, że chociaż wtedy będziesz chociaż mniej piękna. - skomplementowałam na co kobieta odziana w szlafrok z puchatymi papciami na stopie ucałowała mnie w policzek.
-Jesteś aniołem. - stwierdziła, siadając przy stole.
-Tata jeszcze śpi, prawda? - spytałam, nie wiedząc czy jemu też przygotować śniadanie.
-Tak, dzisiaj będzie miał nockę i chce być wyspany. - odpowiedziała, biorąc do ręki łyżkę.
-Super. - uśmiechnęłam się, siadając naprzeciwko mojej rodzicielki. -Dzisiaj przyjęcie u Justina. - mruknęłam cicho.
-Nie martw się słoneczko, nie rozmyśliłam się. Możesz iść. - oznajmiwszy, wsadziła do ust łyżeczkę z śniadaniem.
-Dziękuję. - odpowiedziałam, szeroko się uśmiechając.
*
-Do później. - powiedziałam do mamy, kiedy wysiadałam z samochodu.
-Miłego dnia. - odpowiedziała, a gdy zamknęłam drzwi odjechała. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę wejścia. Zaczynałam coraz bardziej przyzwyczajać się do tego miejsca. Przechodziłam przez zatłoczony korytarz, kierując się do mojej szafki, kiedy ktoś pociągnął mnie za dłoń i szybko przyciągnął do ściany w mniej zatłoczonym miejscu. Nie zdążyłam rozejrzeć się, aby określić kto jest sprawcą, a co dopiero wyrwać się oprawcy. Zorientowałam się kim jest ta osoba, kiedy czułam na plecach chłodną ścianę, a przed moimi oczyma ujrzałam czekoladowe, lśniące tęczówki. Mój oddech nienaturalnie przyśpieszył, serce waliło jak oszalałe. Bałam się.
Trzymał obie ręce obok moich ramion, uniemożliwiając mi wydostanie się. Jego twarz była oddalona od mojej o zaledwie kilkanaście centymetrów, co jest zdecydowanie za blisko. Musiał patrzeć w dół bo byłam od niego o wiele niższa. Jego wyraz twarzy był zupełnie taki sam jak wczoraj kiedy przyglądał się mi na stołówce.
-Czego chcesz? - szepnęłam z nutą przerażenia, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
-Doszły mnie słuchy, że przychodzisz dzisiaj na moją domówkę. - odpowiedział, utrzymując cały czas tą samą odległość, nie ruszając się o centymetr.
-T- tak. - wyjąkałam. Jego czekoladowe tęczówki były wbite w moje. A jak pięknie pachniał, po prostu jego zapach był uzależniający.
Przybliżył się do mnie powoli i szepnął w ucho.
-W takim razie ubierz coś obcisłego. - kiedy się odsuwał nie spojrzał w moje oczy. Wpatrywał się w moje usta, przez co byłam jeszcze bardziej... um.. onieśmielona..
-----------------
Hejka wszystkim!
Tak jak obiecałam rozdział dodałam w piątek. Mam nadzieję, że jesteście z niego zadowoleni, bo pisało mi się go szybko i bezboleśnie. Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze. <3
Czy podoba wam się tajemnicza postawa Justina?
Jej u nie wiesz jak bardzo czekałam na rozdział ❤❤
OdpowiedzUsuńChce jak najszybciej nowy: 3
Hahahaj tak taki Justin mi się podoba i to na koniec mrrr uwielbiam (*¯︶¯*)▔□▔)/▔□▔)/▔□▔)/❤❤
Myślałam, że dziś będzie impreza... :( God, to w następnym będzie o tym, jak się przygotowywuje do imprezy? :/
OdpowiedzUsuńWgl to Matt zakochał się w Lei
Owszem będzie się przygotowywać, ale również będzie już impreza :*
UsuńUwielbiam takiego Justina-dupka 😂 Rozdział serio mi sie podoba. Cudo ❤ Chce szybko next 😍
OdpowiedzUsuńUuuu dzieje sie :D czekam na nastepny ♡♡ kocham twoje opowiadania ♥♥
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńAle on jest intrygujący,grrr <3
OdpowiedzUsuńChce już następny ��/nixababy
OdpowiedzUsuńCudowny! Już chce kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJustin taki dupek ! Uwielbiam go takiego ! Czekam na następny !
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Genialny! Juz nie mogę się doczekać następnego!;*
OdpowiedzUsuńHmm..Końcówka była..mmm Heeh
OdpowiedzUsuńWeny kochana
Oh cudowny.. czekam na next myślałaś może nad tym by rozdziały dodawać częściej?? :* Pozdrawiam cieplutko w te zimne dni <3
OdpowiedzUsuńKochana chodze do szkoly i codziennie jestem w domu o 17:30 (18)
UsuńChoćbym nawet chciała to nie dam rady się uczyć i dodawać rozdziały 2x w tygodniu. :*
Ja również pozdrawiam. ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział boski!!!!!
OdpowiedzUsuńDawaj next! Przypominam o jutrzejszej wyprzedaży biletów na koncert Justina w Polsce. O godzinie 10 rano. Bilety dostępne są już na vivago. A co do rozdziału jest świetny. Byłoby mi miło gdybyś wróciła do ,,Just Believe in your dreams". Fajna by była druga część. Czekam :)
OdpowiedzUsuńNiestety skarbie ale nie jadę na koncert przez co bardzo cierpie. :'(
UsuńNarazie che odpocząć od JBIYD.
Dziewczyno, jesteś niesamowita! Pisze podobne opowiadanie, ale mam opory przed zalożeniem bloga :c z niecierpliwieniem czekam na next! <3
OdpowiedzUsuńCHCEE WIECEEJ! IDEALO!
OdpowiedzUsuńW piątek dodam nowy. :*
UsuńDodasz zaraz, najlepiej teraz nowy rozdział? ❤
OdpowiedzUsuńSłuchajcie mamy problem.
OdpowiedzUsuńNie dodam dzisiaj rozdziału na WAUN, ponieważ padł mi windows w moim lapku. Miałam dodać napisać rozdział na laptopie mojej mamy ale zabrała go do pracy i zostałam za przeproszeniem w dupie. Jutro do godziny 14 rozdział się pojawi.
Przepraszam, że tak wyszło, ale próbowałam to jakoś załatwić.
------