poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 5 (Ważna decyzja)

Kompletnie nie mogłam się skoncentrować. Dosłownie każdy, nawet najmniejszy ruch tego chłopaka mnie rozpraszał. Spojrzałam ukradkiem na szatyna. Ehh...
Poczułam się zawstydzona, kiedy przyłapał mnie na patrzeniu. Do moich policzków przykleiły się wyraźne rumieńce. Chrząknęłam nieznacznie i starałam się zasłonić włosami zaczerwienioną twarz. Sięgnęłam do torebki po mój ulubiony różowy długopis po czym zanotowałam w zeszycie równania, które nauczyciel zapisał na tablicy. Czułam jego spojrzenie na sobie. Nie miałam z nimi żadnego problemu, dlatego zaledwie po kilku minutach miałam je skończone. Nie miałam odwagi zerknąć na mojego towarzysza z ławki, ale byłam bardzo ciekawa czy wykonuje zadania. Gdy udało mi się niezauważenie zerknąć, poczułam się jak profesjonalny szpieg. Chłopak nie raczył nawet wyjąć zeszytu. Bujał się na krześle korzystając z telefonu. Westchnęłam znudzona i oparłam łokieć na ławce, a brodę na nadgarstku. Cała klasa cały czas liczyła zadania, a ja jak zwykle nudziłam się bo je skończyłam przed resztą. Nie chciałam zgłaszać przystojnemu nauczycielowi, czy da mi kolejne zadania. W poprzedniej szkole wszystko było jakieś bardziej kolorowe. Wszystkich znałam praktycznie od zawsze, tutaj natomiast znam kilka osób na krzyż, co mi nie pomaga w odnalezieniu się. Tam wiedzieli, że mam dobre oceny i nikt na to nie zwracał uwagi, tutaj czasami boję się odezwać, że zostanę zbluzgana z błotem. Moim błogosławieństwem był dzwonek na przerwę oznaczający zakończenie dzisiejszego dnia w szkole. Bieber wyszedł w momencie dzwonka, ale przecież nie miał nic rozpakowane, więc co miało mu spowolnić wyjście. Ja schowałam książkę, zeszyt oraz długopis do torebki, nie śpiesząc się bo nie miałam takiej potrzeby. Założyłam torebkę na ramieniu i pokierowałam się do wyjścia z sali.  Nie dane mi było wyjść ponieważ w ostatniej chwili zatrzymał mnie nauczyciel.
-Lea, zaczekaj chwilkę. - męski, zachrypnięty głos sprawił, że stanęłam w miejscu.
-Słucham Pana. - odezwałam się i odwróciłam na pięcie idąc w stronę biurka.
-Widziałem, że skończyłaś jako pierwsza. - stwierdził na co aż się wzdrygnęłam.
-Zdawało się Panu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie udawaj. Mogę rzucić okiem? - spytał, układając książki na kupkę.
-Tak. - odpowiedziałam, niechętnie wyciągając zeszyt od matematyki.
Matematyk przewertował zadania ze zdziwioną miną.
-Wszystkie zadania są zrobione poprawnie. - oznajmił. - Jestem pod wrażeniem.
-Dziękuję. - mruknęłam, odbierając zeszyt z rąk profesora.
-Możesz już iść. - zaśmiał się. Schowałam zeszyt do torebki i udałam się jeszcze do szafki odłożyć książki. Korytarze były puste, bo większość uczniów z tego co widziałam dosłownie wybiegło ze szkoły. Nigdzie nie widziałam Shay ani Holly. Nie miałam możliwości się z nimi pożegnać. Wyszłam przed szkołę i obróciłam się dookoła. Pusto. Kiedy dostrzegłam doskonale znany mi samochód a w środku tatę uśmiechnęłam się pod nosem i pobiegłam do auta. Otworzyłam drzwi witając się z ojcem i wsiadłam do środka, ciągnąc za sobą drzwi aby się zamknęły. Ucałowałam ojca w policzek na przywitanie.
-Odebrałeś nasz samochód. - stwierdziłam rozglądając się po aucie.
-Zadzwonili do mnie dzisiaj rano i szef pozwolił mi go odebrać. - odpowiedział, wyjeżdżając autem z terenu placówki.
-Super. - powiedziałam pod nosem. -A mama wie, że mnie odebrałeś? - spytałam robiąc niepewną minę. Jeszcze tego brakuje, żeby mama jechała na policję spanikowana. Zapewne pomyślałaby, że mnie porwali.
-Tak. - odpowiedział krótko. -Zadowolona z nowego miasta? - dodał, zmieniając bieg.
-Nie miałam jeszcze okazji się rozejrzeć. - założyłam kosmyk włosów za ucho. Spojrzałam przez boczną szybę. Chicago to na prawdę fajne miasto.
-Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. - zaśmiał się. Lubiłam rozmawiać z moim tatą. Zawsze mieliśmy o czym rozmawiać. Lubiłam z nim lamentować o sporcie, polityce, a czasem nawet graliśmy razem w szachy.
-Jaką? - spytałam z entuzjazmem.
-Rozmawiałem z przełożoną. Jeśli chcesz możesz się zapisać do wolontariatu. - oznajmił na co pisnęłam ze szczęścia.
-Na prawdę?
-Tak, w poniedziałek zaczynasz. - stwierdził z zadowoleniem.
-Gdybyś nie prowadził uścisnęłabym Cię. - powiedziałam na co mężczyzna parsknął śmiechem.
-Wiedziałem, że się ucieszysz.
-Żartujesz? Jestem mega szczęśliwa. - mówiłam z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Cieszę się z twojego szczęścia. - oznajmił. Nie mogłam przestać się uśmiechać. W Seattle też byłam wolontariuszką. Już od ósmego roku życia biegałam za tatą po oddziale obserwując co robi. To takie zauroczenie z dzieciństwa, które z czasem przerodziło się w miłość. Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie, dlatego brnę do przodu, aby spełnić swoje marzenia. Wiele razy wyobrażałam to sobie jak idę w białym fartuchu ze stetoskopem na szyi przez odział. Pomagać innym. Idealnie.
-A jak twoja praca, tato? - spytałam zaciekawiona.
-Dobrze, dzisiaj.. - nie dane mu było skończyć, ponieważ po samochodzie rozszedł się dzwonek telefonu.
-Daj, ja odbiorę. - stwierdziłam. Mężczyzna podał mi telefon, abym mogła odebrać. Przejechałam palcem po zielonej słuchawce, na ekranie iPhone i przyłożyłam telefon do prawego ucha.
-Cześć mamo, coś się stało? - powiedziałam od razu.
-Lea, słoneczko moglibyście wjechać do sklepu po drodze? - spytała na co parsknęłam śmiechem.
-Jasne, a czego potrzebujesz? - odpowiedziałam.
-Kupcie ręczniki papierowe, mleko i jakieś owoce.
-Dobrze mamo. Do zobaczenia później. - stwierdziłam, na co usłyszałam "Do później". Rozłączyłam się i z rozbawieniem spojrzałam na tatę.
-Musimy jechać do sklepu. - parsknęłam śmiechem.
-Ta kobieta mnie kiedyś wykończy. - stwierdził żartobliwie.
-Nie marudź. Kierunek supermarket. - strzeliłam kciukiem o palec środkowy.


*

-No nie wiem który. - mruknęłam po nosem. Stałam od dwudziestu minut w jednym miejscu próbując podjąć bardzo ważną decyzję.
-Lea ten jest fioletowy i ten. - stwierdził poddenerwowany ojciec.
-Tato, ten jest liliowy, a ten fioletowy. - skarciłam ojca. Mężczyzna wyrzucił ręce w powietrzu. Stracił nadzieję, że kiedyś stąd wyjdzie.
-Kup oba.
-A wiesz, że to całkiem dobry pomysł? - spytałam śmiejąc się.
-W końcu. - mruknął znudzony. Włożyłam oba lakiery do paznokcie do plastikowego koszyka i udałam się do kasy. Po piętnastu minutach byliśmy już w domu. Po przekroczeniu progu drzwi wejściowych moje nozdrza zaatakował zapach obiadu. Zsunęłam balerinki ze stóp po czym nachyliłam się, wkładając je do szafki na buty. Mieszkam tutaj zaledwie kilka dni, a już czuję się jak w domu. W przedpokoju położyłam moją torebkę na komodzie. Nie obyło się bez poprawienia włosów przy lustrze. Weszłam do kuchni, gdzie mama właśnie nalewała soku do szklanek.
-Cześć kochanie. - przywitała się. Podeszłam i ucałowałam ją w policzek po czym umyłam ręce w zlewie, aby obmyć je z wszystkich nieczystości. Rozpakowałam zakupy na blacie kuchennym po czym usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie.
 -Co to za ubrania? - mama zmierzyła mnie wzrokiem. Zaraz po mnie przy stole usiadł tata, a na końcu mama. Wiedziałam, że zauważy. Doskonale zna moją szafę. Z ciekawości spojrzałam co mama miała na sobie. Niebieską sukienkę z srebrnym naszyjnikiem. Zawsze ją podziwiałam. Nigdy się nie brudziła podczas gotowania, ja tym czasem potrafiłam umorusać się przy robieniu herbaty. Cała ja.
-Jakiś chłopak rozlał na mój sweterek kawę i Shay pożyczyła mi ubrania. - odpowiedziałam, poprawiając koszulę.
-Oh, to miło z jej strony. - stwierdziła uśmiechając się.
-Mam nadzieję, że będzie wam smakować. Dodałam dzisiaj inną przyprawę niż zwykle. - oznajmiła rodzicielka.
-Mamo daj spokój. Nie ważne co być dodała nawet mydło z serem byłoby dobre. - pochlebiłam blondynce, która od razu posłała mi śnieżnobiały uśmiech.
-Zgadzam się. - dołączył do mnie tata.
-Moi kochani. - powiedziała mama. -A właśnie, dlaczego tak długo byliście w sklepie? - spytała, krojąc mięso z piersi z kurczaka.
-Przez Lea'e. - ojciec wzruszył ramionami, zganiając całą winę na mnie.
-To nie moja wina. - pisnęłam w geście bronnym.
-Tłumacz się teraz. - stwierdził mężczyzna po czym upił łyk soku pomarańczowego.
-No bo.. Nie wiedziałam, który lakier do paznokci wybrać. - zrobiłam skruszoną minę. Mama parsknęła głośnym śmiechem.
-Mam nadzieję, że chociaż któryś kupiłaś. - powiedziała przez śmiech.
-Kupiłam oba. - uśmiechnęłam się dumnie.
Po obiedzie pomogłam mamie pozmywać naczynia i udałam się do swojego pokoju. Nie mogłam się powstrzymać i pomalowałam paznokcie jednym z nowych lakierów. Rutynowo odrobiłam lekcje, które zajęły mi godzinę. Nie miałam żadnych planów, dlatego zrobiłam to kiedy zawsze się nudzę. Udałam się pod prysznic. Uprzednio przygotowałam sobie piżamę, którą była biała bluzka na cienkich ramiączkach oraz różowe spodnie w białe kropeczki z długimi nogawkami. Nie gubiłam się w domu tak jak kiedy tutaj przyjechałam. Zdjęłam dzisiejszą powłokę, czyli ubrania i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Nie mogę przecież oddać Shay przepoconych ubrań, dlatego oddam je kiedy mama zrobi pranie. Zmyłam makijaż, aby podczas prysznica nie wpłynął mi do oczu powodując szczypanie, którego nienawidzę. Weszłam do kabiny prysznicowej, odkręciłam gorącą wodę po czym weszłam pod strumień. Skrzywiłam się delikatnie, kiedy moja skóra zderzyła się z kaskadami wody.
Wylałam na włosy szampon rumiankowy i wsmarowałam go. Po spłukaniu piany z głowy na włosy nałożyłam odżywkę. W międzyczasie umyłam dokładnie ciało. Dzisiejszy wf dał się we znaki. Spociłam się jak mało kiedy. Spłukałam dokładnie odżywkę z włosów oraz żel z ciała. Przyjemny zapach lawendy otulił moje nozdrza, gdy wycierałam mokrą skórę w puchaty ręcznik. Ubrałam piżamkę po czym rozczesałam moje włosy. Po wszystkim wyszłam z łazienki i udałam się z powrotem do mojego pokoju. Zapaliłam żarówki na moim łóżku oraz zgasiłam duże światło. Położyłam się pogrążona w myślach dzisiejszego dnia. W mojej głowie wciąż widniały te czekoladowe, błyszczące oczy. Były piękne. Szkoda że ich właściciel jest taki arogancki. Nie mam zamiaru bliżej poznawać Justina Biebera. Wiem, że sprowadziłoby to na mnie kłopoty, a tego nie potrzebuję. Nie jestem desperatką, która musi mieć tutaj chłopaka. Cieszę się, że chociaż mam Holly i Shay. Położyłam macbooka na brzuchu a głowę oparłam na poduszce. Nie oszukujmy się. Metalowa rama nie należy do najwygodniejszych. Zalogowałam się na facebooku i instagramie.
Nie zdążyłam nawet przejrzeć strony głównej kiedy zbombardowano mnie nowymi wiadomościami.

OD: Holly Benson

Laska pytałaś już rodziców?

DO: Holly Benson

Jeszcze z nimi nie rozmawiałam na ten temat. :(

OD: Holly Benson

To na co ty czekasz?!


Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

DO: Holly Benson

Później ich zapytam. :)


Przejrzałam instagrama, na którym było pełno zdjęć z jakiejś imprezy, na której byli moi przyjaciele z Seattle. Nie powiem, że nie, bo poczuła pewnego rodzaju smutek, że mnie tam z nimi nie ma. Praktycznie przy każdym zdjęciu był hasztag związany ze mną. Uśmiechnęłam się delikatnie kiedy zobaczyłam zdjęcie Matta z głupim dopiskiem "wciąż próbuję być śmieszny". Nagle naszedł mnie szatański pomysł. Przygryzłam delikatnie dolną wargę i wpisałam w wyszukiwarkę "Justin Bieber". Od razu wyskoczył mi profil chłopaka, którego szukałam. Z ciekawości przejrzałam jego galerię. Było zdjęcie bez koszulki. Zaintrygowała mnie ilość jego tatuaży. Było też tam zdjęcie z szkolną gwiazdką Jeniffer. Miałam kilka nieprzeczytanych wiadomości, dlatego zabrałam się za odpisywanie, Nie zabrakło wiadomości od mojego najlepszego przyjaciela. Opowiadał mi o tym jak mnie mu brakuje, o nowej piosence, którą napisał, o imprezie na której mnie nie było i ogólnie o jego aktualnym życiu. Oczywiste jest to, że znajomość przez internet nie nadrobi prawdziwej, no ale cóż, na razie to musi nam wystarczyć. Kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce od razu pobiegłam zapłakana do Matta. Kupił wtedy kilka pudełek lodów i noc spędziłam u niego. Nie, do niczego nie doszło. Po prostu wspominaliśmy wszystkie te nasze wspaniałe chwile. Rodzice nigdy nie robili mi żadnych problemów, gdy chciałam nocować u Woodleyów. Pewnie dlatego że więź pomiędzy naszymi rodzinami była bardzo silna. Jestem pewna, że gdybym związała się w przyszłości z Mattem, mama dostałaby zawału ze szczęścia, a tata pewnie opijałby to z ojcem mojego przyjaciela. Jestem jednak pewna też tego, że nie będę w przyszłości z Mattem. Jest świetnym facetem, ale traktuję go jak brata. Czułam jak w brzuchu pojawia się ukłucie kiedy myślałam o tej imprezie u Biebera. Postanowiłam odłożyć to pytanie na koniec, a jest zaledwie dwudziesta. Aby ułatwić sobie jutrzejszy poranek wybrałam już ubrania na następny dzień. Dobra wymówka. w rzeczywistości nie chciałam pytać rodziców. Zdecydowałam się na jasne, jeansowe, zwężane spodnie z przetarciami, czarną bluzkę oraz biały żakiet. Kiedy już nie miałam co zrobić, żeby odwlec rozmowę z rodzicami zeszłam po cichu schodami. Wtedy stwierdziłam, że mam ochotę na kakao. Wyjęłam z szafki mój kubek, znalazłam kakao w proszku i mleko. Dokładnie rozmieszałam substancję, aby nie było żadnych grudek. Mozolnym ruchem weszłam do salonu. Rodzice oglądali telewizję.
-Co robicie? - spytałam, jakbym nie wiedziała.
-Oglądamy film, przyłącz się. - odpowiedział tata. Przez około dziesięć minut oglądałam z nimi film. Wtedy mentalnie spoliczkowałam siebie w twarz i powiedziałam.
-Czy mogłabym pójść w piątek na imprezę?
Oboje przerzucili swój wzrok na mnie powodując większe zakłopotanie. Przełknęłam głośno ślinę, czując narastające napięcie.
-Do kogo? - odezwała się mama.
-Do takiego Justina. - założyłam kosmyk włosów za ucho.



------------
HEJKA WSZYSTKIM.
Oto piąty rozdział naszej tajemniczej (jak na razie) historyjki.
Za wiele się nie dzieje bo to początek.
Dziękuję wszystkim za komentowanie. Bardzo determinują.
Mam nadzieję, że wam się podoba i was nie rozczarowałam. :*

Bardzo proszę o komentowanie, to niesamowicie motywuje do dalszego pisania.

22 komentarze:

  1. Szybko i to mi się podoba <(‾︶‾)>

    To rozdział przejściowy ale i tak!! Boski ! (っ˘ڡ˘ς)

    Laska dajesz czasu ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie czytam to opowiadanie ale jakoś nie mg rozgrysc tej fabuły jest bardzo tajemnicza :) boski i czekam na następny !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze megaa !!! Kurcze , już chce następny . Czekaam :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny :D Czekam aż dodasz kolejny! Cudowne :D Mam. Nadzieję że później będzie więcej momentów Justin-Lea! Do następnego kochana ❤��/nixababy

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny! Czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bosko opisujesz ♡ W innych ff jest to totalnie skrócone

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnr rozdział jak każdy xd <3 Next pls :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Do kogo?
    AAA... do takiego Justina..
    hahahahha żeby wiedzieli jakiego :')
    I ten naprawdę szatański pomysł. Wyszukanie kogoś na fb xD
    Świetny rozdział, a ten nauczyciel od matmy. LOL. Nie ma przystojnych nauczycieli ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo , cudo , cudo ! Kiedy nn ? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny! Znalazłam to ff przez przypadek ale na sto pro zostanę na dłużej! Mega zaciekawiła mnie ta historia i z utęsknieniem czekam na następny rozdział :)

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  11. Rewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawaj juz nasteny <3 cuudo <3 weny zycze ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy next? ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. Do końca tego tygodnia misiu :* Postaram się na czwartek. ♡

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne opowiadanie!!!

    OdpowiedzUsuń