niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 4. (su*a na pełen etat)

Podniosłam wzrok, aby spojrzeć na osobę,która przed chwilą się do mnie odezwała. Przede mną stała nie znajoma mi dziewczyna. Miała proste, blond włosy sięgające za biust, będący swoją drogą bardzo wyeksponowane głębokim dekoltem. Obcisła bluzka podkreślała jej talię, a krótka spódniczka ukazywała długie, zgrabne nogi. Była wysoka, ale tylko dlatego, że na jej stopach znajdywały się koturny. Domyśliłam się, że nie będziemy koleżankami. Sama mina tej blondynki dawała to po sobie poznać.
-Wybacz, ale nie jest podpisane. Kiedy tu przyszłam Ciebie nie było, więc pomyślałam, że to miejsce jest wolne. - wytłumaczyłam, starając się brzmieć sympatycznie. Nie żebym chciała się jej przypodobać, po prostu nie chcę robić sobie wrogów. W poprzedniej szkole nie miałam wrogów i tak samo chcę mieć w tej.
-To źle pomyślałaś. - stwierdziła z zadowolonym tonem. Na wewnętrznej części jejprawego łokcia miała zawieszoną torebkę. Gucci z najnowszej kolekcji. Typowe, dla takich dziewczyn. Nie oceniam ludzi po okładce, ale już wiem, do jakiego typu dziewczyn ona należy. 
-Panno Steel, spóźniła się Pani na lekcję, więc niech nie robi teraz niepotrzebnego zamieszania. Zajmij inne wolne miejsce, - wtrąciła się nauczycielka, słysząc nasze nieporozumienie.
Blondynka spojrzała na mnie z mordem w oczach po czym szepnęła pod nosem "suka". Nie jestem  awanturniczką, dlatego zignorowałam tą obelgę. Dziewczyna zarzuciła dumnie swoimi włosami, a następnie udała się do wolnej ławki, kręcąc przy tym tyłkiem. 
-Sprawdziłam wasze wczorajsze karty pracy. - oznajmiła nauczycielka, przez co po sali rozeszły się jęki rozczarowania. -Była tylko jedna piątka. - dodała, szukając w kartkach najprawdopodobniej najlepiej napisanej.  -A dostała ją Panna Jones. 
Wzdrygnęłam się na jej słow. Teraz wyjdę na prymuskę. Wszyscy skierowali spojrzenia na mnie, jakby doskonale wiedzieli kim jestem. Biolożka wyjęła kartkę i skierowała ją w moją stronę, abym przyszła ją odebrać. Niepewnym krokiem podeszłam do kobiety.
-Gratuluję, świetna robota. - uśmiechnęła się do mnie. Było to dziwne uczucie widzieć jej uśmiech, mimo że miałam z nią dopiero dwie lekcje. Przyzwyczaiłam się do jej obojętnej miny. 
-Dziękuję. - odpowiedziałam biorąc kartkę. Odwróciłam się w stronę klasy, która mierzyła mnie wzrokiem, a zwłaszcza ta Steel siedziała z zniesmaczeniem na twarzy.
-Reszta klasy dwójki bądź jedynki. - stwierdziła nauczycielka.
-Przepraszam, a jeżeli mnie wczoraj nie było to co ja dostałam? - usłyszałam już znajomy mi głos, kiedy usiadłam w ławce. Spojrzałam w kierunku blondynki. 
-Ciebie praktycznie nigdy nie ma, więc też dostajesz ocenę niedostateczną. - kobieta wzruszyła ramionami. -Możecie brać przykład z naszej nowej uczennicy. - powiedziała z dumą w głosie. Jestem pewna, że każdy w tej sali dałby sobie palec uciąć, aby dostać tą piątkę zamiast mnie. Ja nie.
-A teraz opracujcie temat z podręcznika. 
Po tych słowach wszyscy zaczęli czytać. Podniosłam niepewnie wzrok, chcąc spojrzeć na Steel. Wpatrywała się we mnie z taką miną, jakby obmyślała plan zniszczenia mnie. Nie dobrze. 
Po biologi moją następną lekcją było wychowanie fizyczne, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, spakowałam rzeczy do torebki, powiedziałam "Do widzenia" nauczycielce i wyszłam z sali udając się w stronę szafki. Szłam przed siebie, kurczowo trzymając pasek mojej torebki gdy poczułam, że ktoś złapał mnie za ramie. 
Odwróciłam się na pięcie, a moim oczom ukazał się wysoki, uśmiechnięty blondyn, którego miała okazję wczoraj poznać. 
-Hej Lea, ładnie wyglądasz. - stwierdził, mierząc mnie wzrokiem.
-Hej Naill. - odpowiedziałam. -Dziękuję. - uśmiechnęłam się szeroko. -Ale to nie są moje ubrania.
-A czyje? - zaśmiał się uroczo. 
-Shay mi je pożyczyła, bo jakiś chłopak oblał mnie kawą. - wzruszyłam ramionami. 
-Kto to był? - spytał, zaciekawiony.
-Nie mam pojęcia, nie znam go. - odpowiedziałam, zatrzymując się, bo w tym momencie doszliśmy do mojej szafki. Otworzyłam ją, a chłopak oparł się ramieniem o inną. 
-Twój chłopak? - spojrzał na zdjęcie, które przyczepiłam do wnętrza drzwiczek od szafki wczoraj na jednej z przerw. Zachichotałam pod nosem po czym dałam odpowiedź. Mogę przysiąść, że przez moment jego oczy zalśniły. 
-Nie, to mój przyjaciel z Seattle. 
-A więc, jesteś z Seattle? - powiedział, jakby chciał zmienić temat.
-Tak. - wyjęłam strój na wf i schowałam do torebki. 
-Pewnie jest Ci z tym ciężko. - stwierdził, odsuwając się od szafki.
-Trochę. - zmarszczyłam nos. - Ale teraz będzie mi ciężko znaleźć szatnie na wf. 
-Zaprowadzić Cię? - zaproponował. na co czekałam. 
-Pewnie, dzięki. - odpowiedziałam, zamykając szafkę. 

Kiedy doszliśmy pod drzwi szatni podziękowałam chłopakowi i udałam się do pomieszczenia, które wskazał. 
-Lea! - pisnęła Holly. Spojrzałam zszokowana, na grupkę dziewczyn w szatni, w śród których były moje koleżanki.
-Macie teraz wf? - spytałam, chociaż to było oczywiste.
-Nie zajęcie kulinarne. - odpowiedziała sarkastycznie Holly, ale z uśmiechem. 
-Wredota. - stwierdziłam, odkładając torebkę, na wolne miejsce. Uszykowałam białą bokserkę, którą miałam uszykowaną na te zajęcia i czarne obcisłe spodenki siatkarskie. Zdjęłam koszulę i spodnie Shay tym samym zostając w samej bieliźnie.
-Lea ty niewyżyta dziewczyno. - zaśmiała się Shay. 
Odwróciłam się w jej stronę, nie wiedząc o co jej chodzi, ale po chwili zorientowałam się, że chodzi jej o moją koronkową bieliznę. 
-Jest wygodna. - wytknęłam do niej język po czym ubrałam bokserkę i spodenki. 
Do drzwi ktoś zapukał a dziewczyny zaczęły wychodzić.
-Chodź, trener zawsze puka kiedy mamy wyjść. - zaśmiała się Shay widząc moje zdezorientowanie. 
Szybko wyjęłam gumkę do włosów z torebki i wybiegłam z szatni, aby dołączyć do dziewczyn.
-Idziemy dzisiaj na boisko. - usłyszałam męski głos przed nami. Bo ja, Shay i Holly szłyśmy na samym końcu naszej grupy.
-Panie trenerze a może siatkówka? - spytała jakaś dziewczyna.
-Nie musimy zaliczyć biegi. - odpowiedział ostrym tonem. 
-Nienawidzę biegać. - jęknęła Holly, a ja w tym czasie spinałam włosy w kucyk.
Gdy dochodziłyśmy do stadionu zauważyłam grupę cheerleaderek ćwiczących układ, ale kiedy podeszłyśmy bliżej jęknęłam z frustracji.
-Nie tylko nie ona. 
-Kto nie ona? - spytały brunetki niemal jednocześnie przez co się zaśmiały.
-Widzicie tą blondynkę stojącą przed nimi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co usłyszałam "yhm" -Ta dziewczyna chyba mnie nie lubi, bo zajęłam jej miejsce w sali od biologi i dostałam jako jedyna piątkę z karty pracy. 
-Dostałaś piątkę? - zaśmiała się Holly. -Gratuluję. - dodała splatając włosy w warkocz.
-Tak, ale w każdym razie zwyzywała mnie. 
-To Jeniffer Steel. Jest kapitanką cheerleaderek i suką na pełen etat. - Shay wzruszyła ramionami. -Ale spokojnie, ona tylko udaje taką mocną.  - uspokoiła.
-Ona jest tą typową laską z tych durnych filmów młodzieżowych. Bogata córeczka tatusia, dziewczyna najprzystojniejszego chłopaka w szkole.  - Holly opowiadała gestykulując. 
-I do tego jest bardzo pusta. - Shay stwierdziła na co parsknęłyśmy głośnym śmiechem.
-Okej panienki na rozgrzewkę kółeczko. - nauczyciel wf krzyknął, abyśmy wszystkie usłyszały. 
Cała godzina wychowania fizycznego była poświęcona bieganiu. A nie oszukujmy się nie jestem mistrzynią świata w bieganiu. Byłam okropnie zmęczona. Kiedy przeprałyśmy się po wf i wypsikałyśmy dezodorantami, aby zabić z cały zapach potu udałyśmy się na stołówkę. 

-Dziewczyny jestem strasznie głodna. - mruknęła Shay w drodze na stołówkę.
-Nie tylko ty. - jęknęłam, odgarniając włosy z twarzy. 
Wszystkie trzy wybrałyśmy sałatkę z kurczakiem na śniadanie i wodę. Dzisiaj odpuściłam sobie wczorajszy pudding. Po znalezieniu wolnego miejsca usiadłyśmy zabierając się za jedzenie. 

-Mówiłyście, że ta cała Jeniffer chodzi z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. - zaczęłam temat.
-No i? - Shay otworzyła butelkę z wodą po czym upiła łyk. 
-Jakoś nie widziałam jej z nim. Kto to jest? - ciągnęłam zaciekawiona. 
-Nazywa się Justin Bieber. - Holly stwierdziła, grzebiąc plastikowym widelcem w sałatce. -Jest mega przystojny i ma kasy jak lodu. Ma osiemnaście lat, ale chodzi rok w tył bo tak sobie zażyczył. 
-Jak to sobie zażyczył? - spytałam marszcząc brwi w zdziwieniu. 
-Nie wiem, tak tylko słyszałam. Chodzimy z nim do szkoły od początku liceum, nie znamy go od zawsze. - zaśmiała się. 
-Ja kiedyś słyszałam, że za wszystkie tatuaże jakie ma jego starsi zapłacili po tysiąc dolarów za jeden, żeby go nie wydalili ze szkoły. - powiedziała długowłosa.
-Jakoś w to nie wierzę. To pewnie tylko plotki. - wzruszyłam ramionami .
-Ale sama się zorientujesz, że to on kiedy go zobaczysz. - Shay puściła do mnie oczko. 
-Siemka Shay. - usłyszałyśmy czyiś głos na co wszystkie zwróciłyśmy uwagę w jego kierunku. Przed nami sali Lil i Chris. 
-Hej, a z nami się już nie przywitacie. - Holly udała obrażoną. Powiem szczerze, wyglądała bardzo zabawnie w tym momencie.
-Cześć dziewczyny. - zaśmiał się Chris. Był przystojny. Miał ciemne oczy, brązowe włosy. Był dobrze ubrany i zbudowany, ale brakowało w nim tego "czegoś".
-Gdzie macie Justina? - spytała Shay, mierząc chłopaków wzrokiem. Po tym jak Lil oblizał usta, patrząc na Shay jestem pewna, że mu się podoba. 
-Pewnie jest pod prysznicem z Jeniffer. - Lil poruszył brwiami i oblizał usta dając do zrozumienia co tam robią. -A co? 
-Nie nic tak pytam. - odpowiedziała, uśmiechając się słodko. 
Grzebałam w sałatce przypominając sobie czekoladowe oczy tego nieszczęsnego chłopaka, przez którego mój biedny sweterek najprawdopodobniej pójdzie do kosza, bo nie sądzę, aby ta plama dała się sprać. Jego idealne rysy twarzy całkowicie utknęły mi w głowie. Sama myśl o nim doprowadzała mnie do przyśpieszenia pracy serca.
-Lea, Lea. - głos Holly wybudził mnie z zamyśleń. Spojrzałam na brunetkę, która wpatrywała się we mnie z zaniepokojeniem.  -Wszystko ok? 
-Tak zapatrzyłam się tylko. - potrząsnęłam głową, aby wyrzucić z głowy wcześniejsze myśli. 
-Wyglądałaś jakbyś skamieniała. - Shay parsknęła śmiechem. 
-Mam pomysł. - Holly klasnęła w dłonie zadowolona. Nie znam nikogo kto ma tak szeroki zakres mimiki twarzy.
-Jaki? - spytałam podnosząc lewą brew, co robiłam często.
-Słyszałam, że Bieber organizuję w piątek u siebie imprezę. 
-Nie Holly, tylko nie to. - Shay jęknęła jakby przeniknęła już jej cały umysł. 
-Idziemy. - stwierdziła za nas.
-Nie wiem, czy rodzice mnie puszczą. - mruknęłam pod nosem. - Nie znają tu nikogo i będą się martwić. 
-To my po Ciebie przyjedziemy, pozna nas i Ci pozwoli. - długowłosa spojrzała na nas z miną w stylu "brawo ja".
-Yh..no dobra. - odpowiedziałam. -Ale jak mi się nie spodoba zawieziesz mnie do domu, ok?
Holly pisnęła, przez co ludzie dookoła nas spojrzeli się w naszym kierunku. Holly uduszę Cię. 
-Dobra, jak wy dwie to i ja. - Shay stwierdziła niezadowolona. -Ale tym razem, nie będę Cię pilnować, żebyś nie rzygała. 
-Tym razem upijemy nową. - Holly odgarnęła włosy, patrząc na mnie. 
-Ja nie piję. - pokręciłam przecząco głową. 
-No co ty gadasz? - Holly popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Nie chcę. - wzruszyłam ramionami.  -Jakoś nie jara mnie upijanie się do nieprzytomności.
-Ale ważne, że pójdziesz. - Shay machnęła radośnie dłonią.
-Jaką masz teraz lekcję? - spytała Holly.
-Ja mam trygonometrię. - stwierdziła brązowooka.
-A ja chyba chemię. - Holly jęknęła, opierając głowę na ręce.
-Ja też mam teraz chemię. - dodałam na co Holly zerwała gwałtownie głowę z dłoni.
-Z kim? - spytała zaciekawiona, odgarniając włosy z twarzy.
-Chyba z panem Ginters, Gonters coś takiego. - zaśmiałam się, nie pamiętając nazwiska.
-Gonters. - poprawiła mi Holly. - Ja też z nią mam teraz. Czyli mamy zajęcia razem. - brunetka uśmiechnęła się szeroko.
-Oj ty się serio podobasz Naillowi. - wypaliła nagle Shay.
-Czemu tak uważasz? - spytałam marszcząc brwi.
-Patrzy się na Ciebie cały czas. - dodała Holly.
-Mówił mi, że mu się podobam. - stwierdziłam, po czym upiłam łyk wody.
-Jest słodki, przystojny, ma fajny charakter czemu nie. - zaśmiała się ciemnooka. - Jest twój.
-A jak dla mnie Naill to tym na przyjaciela, a nie chłopaka. - Holly oznajmiła, wzruszając ramionami.
-Hej dziewczyny! Znam go od wczoraj. Nie, nawet go nie znam, bo zamienienie z kimś kilku słów nie oznacza, że znam. - uspokoiłam dziewczyny. - A poza tym. Nie szukam chłopaka, chcę zając się nauką.
-Sztywniara. - Holly udała zniesmaczoną.
Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcję udałam się z Holly pod pracownie chemiczną. Ta szkoła jest tak przerażająco wielka, że zgubię się tutaj nawet w klasie senioralnej. Do sali wszedł profesor, który na oko mógł mieć około czterdziestu pięciu lat. Miał okulary i wyłysiał na czubku głowy. Typowy chemik.
-Dzień dobry klaso. - powiedział na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli. Holly usiadła obok mnie i odłożyła torebkę na ziemię, w sumie ja zrobiłam z moją to samo.  -Witam naszą nową chemiczkę. - zaśmiał się pokazując dłonią na mnie.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
-Jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania, to śmiało pytaj. - stwierdził po czym usiadł. - A teraz wykonajcie samodzielnie doświadczenie ze strony sto dwudziestej piątej. Kiedy ktoś z was skończy, proszę o podniesienie ręki.
Wyjęłam z torebki książkę do chemii i po przeczytaniu tematu zabrałam się za wykonywanie doświadczenia. Banał. Stworzenie roztworu zajęło mi zaledwie dziesięć minut. Podniosłam rękę i rozejrzałam się po klasie. Inni pracowali w skupieniu. Holly także się męczyła.
-Już skończyłaś? - spytał, podchodząc do mnie. -Nie możliwe, że tak szybko. - dodał.
Przyjrzał się uważnie mojemu roztworowi i przejechał dłonią wzdłuż łysej głowy. -Niesamowite. Jest dobrze. Szóstka. - stwierdził uśmiechając się.
-Lea, jak ty to zrobiłaś? - spytała Holly patrząc na mnie jak na debilkę.
Znowu wyszłam na prymuskę, ale chemii nie mogłam sobie odpuścić dobrych. Potrzebne mi są do studiów.
-Dodałam po prostu połowę kwasu. - wzruszyłam ramionami.
-Jesteś dziwna. - mruknęła, odgarniając włosy, które przeszkadzały jej w pracy.
Tak na prawdę nie miałam co robić do końca lekcji. Po dzwonku, kiedy już chciałam wychodzić z pracowni profesor mnie zatrzymał.
-Lea, zostań na chwilkę.
Poprawiłam torbę na ramieniu i przygryzłam nerwowo wnętrze policzka. Podeszłam do mężczyzny kiedy sala była już pusta.
-Coś nie tak? - spytała, patrząc na mężczyznę.
-Mam dla Ciebie propozycję. - stwierdził na co aż zesztywniałam. -Prowadzę kółko chemiczne. Brakuje nam właśnie kogoś takiego jak ty. - dodał na co poczułam ulgę.
-Prawdę powiedziawszy teraz mam dużo rzeczy na głowie, przez przeprowadzkę, ale przemyślę to. - odpowiedziałam, uśmiechając się.
-Zatrzymam to miejsce specjalnie dla Ciebie. - oznajmił. - Możesz już iść na przerwę.
-Do widzenia. -pożegnałam się i wyszłam z pracowni. Na korytarzu czekała na mnie Holly, z rękoma założonymi na piersi.
-Co chciał? - spytała, od razu kiedy do nie podeszłam.
-Zaproponował miejsce w kółku chemicznym. - wzruszyłam ramionami.
-Nudy. - jęknęła. - Chodź poszukamy Shay, muszę jej powiedzieć z jaką prymuską się przyjaźnimy. - zaśmiała się i złapała mnie pod rękę. Shay rozmawiała z dwoma dziewczynami, których oczywiście nie znam.
-Shay ona dostałą szóstkę z chemii. - Holly od razu wypaliła.
-Serio? - brązowooka spojrzała się na mnie ze zdziwieniem. -Gratuluje.
-A to jest nic. Gonters zaproponował jej miejsce w kółku chemicznym.
-Przyjęłaś? - Shay spojrzała na mnie pytająco.
-Muszę to przemyśleć. - przełożyłam ciężar ciała na lewą nogę.
-A tak w ogóle to to jest Lea. - brązowooka pokazała na mnie dłonią. -To jest Lily a to Nessy. - pokazała na dwie dziewczyny stojące na przeciwko mnie i Holly.
-Miło mi was poznać. - podałam dziewczyną dłonie, ale one były bardziej zniesmaczone moją obecnością niż pozytywnie nastawione na poznanie mnie.
-To my już idziemy. - Shay powiedziała po czym odeszłyśmy razem z Holly. Moimi następnymi lekcjami były dwie godziny angielskiego, fizyka i matematyka. Przed ostatnią godziną lekcyjną czyli matematyką wyjęłam z szafki książki. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie przystojnego nauczyciela. Schowałam ciężką książkę do torebki i udałam się do sali od matematyki. W między czasie napisałam wiadomość do Matta, aby spytać się jak mija dzień.
Zapatrzyłam się w telefon do tego stopnia, że nie zauważyłam stojącego przede mną nauczyciela od matematyki. Wpadłam na niego i zawstydzona podniosłam wzrok.
-Panno Jones, niech pani uważa. - zaśmiał się ukazując szereg prostych, białych zębów.
-Przepraszam. - odpowiedziałam, po czym spłoszona weszłam do sali. Znałam już twarze, bo zajęcia z matematyki miałam już wczoraj, dlatego nie byłam już sensacją.
Usiadłam na tym samym miejscu co wczoraj.
Po dzwonku, profesor zamknął drzwi i zmazał tablicę. Wpatrywałam się w napisy na ławce, przy której siedziałam. Wczoraj nie widziałam tych wszystkich wyrytych bazgrołów. -Dzisiaj na lekcji będziemy ..- zaczął, ale ktoś nie pozwolił mu skończyć bo do sali ktoś wszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc napis "Jeniffer z 2a to dziwka". Nie żeby coś, ale laska ma chyba wrogów.
-Bieber, że też mnie to nie dziwi, że jest Pan spóźniony. - nauczyciel oznajmił znudzony, na co podniosłam wzrok słysząc jego słowa. Przy biurku stał chłopak ubrany w białe supry, czarne, dresowe spodnie z niskim krokiem, biały t-shirt i czapkę z prosty daszkiem założoną tyłem na przód. A więc to jest ten słynny Justin Bieber, największe ciacho w szkole i chłopak Jeniffer Steel? Teraz wszystko jasne.
-Byłem zajęty. - odezwał się tym swoim zachrypniętym głosem, który usłyszałam pierwszy raz dzisiaj rano.
-Zapewne Panną Steel. Tak, tak siadaj na miejsce i bądź cicho. - mruknął obojętnie nauczyciel. Rozejrzałam się po sali i wtedy zorientowałam się, że jedynym wolnym miejscem w klasie jest drugie krzesło przy mojej ławce. Eh.
Justin idąc w stronę ławki spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie, na co moje serce zabiło sto razy szybciej, a policzki oblały się rumieńcami.
-Mokra shawty. - szepnął siadając obok mnie. Mokra shawty?! Co to ma znaczyć? Rzucił niedbale plecak i usiadł na krześle, zaczynając się na nim bujać. Czułam jego zapach, który sprawiał, że miałam ochotę przybliżyć się  i wąchać jego skórę, niczym komar ciągnący do słodkiej krwi. Jego zapach zdecydowanie nie ułatwiał mi ignorowanie jego osoby.  Kątem oka zauważyłam jego ramiona w całości pokryte tatuażami, wtedy mi się przypomniały słowa Holly. "Ja kiedyś słyszałam, że za wszystkie tatuaże jakie ma jego starsi zapłacili po tysiąc dolarów za jeden, żeby go nie wydalili ze szkoły".




-------------------------
TAA DAAA!
Oto czwarty rozdział WAUN.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Bardzo liczę na komentarze. <3

15 komentarzy:

  1. Jejku jakie to jest świetne!♥
    Mokra shawty ? wtf hahahhaha
    Przystojny nauczyciel...:-)
    Boże, ja po prostu jaram się każdym napisanym słowem xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam dzisiaj czytać tego bloga i się zakochałam w jego zwyczajnosci! Mam nadzieję, ze dodasz szybko następny. /nixababy -TT

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER ! Kiedy następny ? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś w tym tygodniu. Postaram się do piątku go napisa ć. ;)
      Dziękuję wszystkim za miłe słowa. ♥

      Usuń
    2. Już się nie moge doczekać ♥ :)

      Usuń
  4. Zaczęłaam teraz w nocy i nie chce kończyć!!
    Jest zajebsite! Fabula genialna!!

    Jaram się (>^ω^<)

    Dawaj mi nexa, suczko !! <(‾︶‾)>

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Juz kocham to opowiadanie♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaaaa !! Zakochalam sie w tym opowiadaniu juz po 4 rozdziale ♡ oby tak dalej ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie !! Pierwsze opowiadanie twojego wykonania tez czytałam !! Super 👌🏼👌🏼

    OdpowiedzUsuń