sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 3. (To moje miejsce)

Już pierwszego dnia miałam zadaną pracę domową. Na szczęście to nie było trudne i odrobienie tych kilku zadań nie sprawiło mi większego problemu. Minął zaledwie trzeci dzień, w którym nie widziałam Matta, a ja już okropnie za nim tęskniłam. Od dzieciństwa był u mego boku. Wszystko z dnia na dzień się radykalnie zmieniło. On jest w Seattle, ja w Chicago. Nienawidzę tej odległości. Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit bez jakiegokolwiek celu, kiedy to mi się znudziło podsunęłam ciało wyżej, opierając się plecami o metalową ramę łóżka. Zrezygnowałam już po pierwszej sekundzie czując odciskający się metal na moich plecach. Nie chcąc tkwić w niewygodnej pozycji położyłam poduszkę i o nią się oparłam.
-Znacznie lepiej. - stwierdziłam sama do siebie. Położyłam na kolana macbooka i zalogowałam się na facebooku. W powiadomieniach miałam kilka postów, dodanych na moim profilu, przez przyjaciół z Seattle. Uśmiechnęłam się czytając głupoty, które napisali. Miałam także kilka zaproszeń do znajomych. Z czystej ciekawości zajrzałam kto postanowił mnie dodać. Holly Benson. Po zdjęciu profilowym poznałam, że to moja nowa koleżanka ze szkoły. Zaakceptowałam i ciekawa dalszych zaproszeń kontynuowałam. Shay Delgado. Trzy inne zaproszenia były od osób, których nigdy nie widziałam na oczy, dlatego odrzuciłam. Zauważyłam, że Holly jest dostępna, więc postanowiłam napisać.

Jak mnie znalazłaś? :)

Napisałam, a dosłownie kilka sekund później otrzymałam odpowiedź. Jak oni wszyscy to robią, że odpisują w tak szybkim czasie.

Kiedy niosłyśmy twoje książki do szafki, były już podpisane. xD

Parsknęłam śmiechem czytając wiadomość od brunetki.

Ok. xo

Była godzina dwudziesta, dlatego postanowiłam iść się wykąpać. Wyłączyłam macbooka, odłożyłam go na szafkę nocną. Wyjęłam z szafy górną część piżamy, którą była żółtą bluzka z napisem "smile" i szare spodenki do kompletu. Ruszyłam w stronę drzwi, kiedy mój iPhone zadzwonił. Podbiegłszy do telefonu zorientowałam się, że dzwoni mój najlepszy przyjaciel.
-Hej Matt. - powiedziałam, gdy odebrałam połączenie.
-Cześć mała. Dzwonię, żeby spytać jak tam pierwszy dzień w nowej szkole. - odezwał się, przez co na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Masz wyczucie czasu, bo właśnie chciałam iść się wykąpać. - oznajmiłam, oblizując usta.
-Uuu. - byłam pewna, że właśnie wydął dolną wargę w rozczarowaniu. - No cóż, oddzwoń, kiedy już się wykąpiesz. - stwierdził.
-Ok do później. -powiedziałam i kiedy usłyszałam "do później" rozłączyłam się. Zostawiłam telefon na łóżku, po czym udałam się do łazienki. Dokładny prysznic pomógł zmyć ze mnie cały dzisiejszy dzień. Stałam przez dłuższą chwilą pod strumieniem gorącej wody analizując wszystko co się dzisiaj stało. Spóźnienie pierwszego dnia w szkole. Poznanie Holl i Shay w nietuzinkowy sposób. Ciekawskie spojrzenia wszystkich. Poznanie Nailla. Ta szkoła wydaję się być na prawdę dobra. Nie wpadłam na żadną tlenioną blondi, która by mnie chciała zniszczyć, więc mogę żyć w spokoju. Prysznic zajął mi około pół godziny. Kiedy postanowiłam go skończyć wytarłam się dokładnie ręcznikiem, nakremowałam skórę aby nie była sucha po czym ubrałam przygotowaną piżamkę. Włosy upięłam w luźny koczek, aby włosy nie przeszkadzały mi w pielęgnacji twarzy. Zmyłam  rozmazany makijaż, ponieważ ja jak to ja nie zmyłam go przez prysznicem. Stwierdziłam, że zrobię sobie maseczkę na twarz, więc nałożyłam zieloną maź na całą twarz z wyjątkiem tych oczywistych miejsc jak oczy, noc czy usta. Uwielbiam to uczucie, kiedy maseczka zasycha na twarzy powodując gilgotanie. Ubrania, które miałam dzisiaj na sobie wrzuciłam do kosza na pranie, zgasiłam światło i udałam się z powrotem do swojej sypialni.
Od razu podeszłam do macbooka po czym włączyłam go, chcąc zalogować się na skype. Matt był dostępny, bo jak się domyślam czekał na mnie. Zadzwoniłam, a przyjaciel po chwili odebrał.
-Jasna cholera! - usłyszałam krzyk Matta, kiedy zorientował się jak wyglądam.
-Cześć Matt, mi też miło Cię widzieć. - zignorowałam jego reakcję.
-Zdecydowanie zmień odcień podkładu. - podroczył się.
-Ha ha bardzo śmieszne. - powiedziałam poważnym głosem.
-Jak tam dzień? - spytał zaciekawiony, uśmiechając się.
-Jestem zadowolona. - wzruszyłam ramionami.
-Czyli poderwałaś tam jakieś przystojniaka itp? - znowu się droczył.
-Matt, przestań mnie rozśmieszać, bo maseczka mi popęka. - skarciłam go, mając ochotę po prostu wybuchnąć głośnym śmiechem.
-No, ale opowiedz jakieś szczegóły dnia. - splótł ręce opierając łokcie na blacie biurka.
-To zacznijmy od tego, że już pierwszego dnia spóźniłam się. - mruknęłam, niezadowolona.
-Ooo taka z Ciebie buntowniczka. - przerwał mi, denerwując mnie.
-Matt jak Cię spotkam to Cię pacnę w ten głupi łeb! - pisnęłam, poprawiając części maseczki, które odklejały się z mojej twarzy przez uśmiech.
-Okej. - zignorował moją groźbę. - A co dalej?
-No to kiedy szłam z górą książek do szafki wpadłam na taką dziewczynę. Ma na imię Shay, a jej przyjaciółka Holly zamiast nam pomóc wstać to po prostu stała i się śmiała. - już nie kontrolowałam uśmiechu, przypominając sobie to zdarzenie, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Jesteś okropną niezdarą Lea. - zaśmiał się w ten uroczy sposób co zawsze. Żałowałam, że nie mogłam teraz zmierzwić jego loków, którymi uwielbiałam się bawić.
-A co tam u Ciebie? - spytałam okropnie ciekawa co tam u moich przyjaciół.
-Wszystko dobrze, ale bardzo mi pusto bez Ciebie. - powiedział smutno. - Już nigdy nie będę miał takiej super sąsiadki jak ty.
-Chyba, że dostaniemy się na te same studia i będziemy mieszkali w jednym akademiku. - zaśmiałam się, wyobrażając sobie nas za kilka lat.
-Ale do kogo ja teraz będę przechodził po drzewie do pokoju? - spytał, patrząc wzrokiem szczeniaczka. Ja i Matt mieszkaliśmy zaraz obok siebie, a nasze pokoje miały okna naprzeciwko siebie. Dzięki temu, że stał tam drzewo, mogliśmy przechodzić z mojego pokoju do jego i na odwrót.
-Może ktoś zamieszka w tym domu. - powiedziałam, próbując pocieszyć przyjaciela.
-E tam. - machnął ręką. - Nikt tobie nie dorówna. - stwierdził.
Rozmawialiśmy ze sobą jeszcze przez jakieś pół godziny kiedy zorientowałam się, że mam nadal na twarzy maseczkę. Dlatego pożegnałam się z przyjacielem i wybiegłam do łazienki. Tam zmyłam maseczkę, modląc się, żebym nie miała żadnych skutków ubocznych. Po zmyciu tej nieszczęsnej maseczki zeszłam na dół do kuchni po schodach, nucąc cicho piosenkę, którą gdzieś usłyszałam. Było cicho, co oznaczało, że rodzice już śpią. Poszłam na palcach do ich sypialni i tak jak myślałam zaspałam ich śpiących w łóżku. W kuchni przygotowałam sobie płatki z mlekiem na kolację, bo nie rodzice nie byli na zakupach, więc nie było żadnych wymyślnych rzeczy w lodówce. Przygotowanie mojej kolacji zajęło zaledwie dwie minuty, a dlaczego tak długo? Ponieważ zastanawiam się jakie płatki wybrać. Jedzenie zajęło mi dziesięć minut. Po skończeniu jedzenia umyłam naczynia i schowałam do ociekacza. W drodze do pokoju udałam się do łazienki, aby wyszorować zęby. Nałożyłam niewielką ilość miętowej pasty na moją różową szczoteczkę elektryczną i za jej pomocą umyłam zęby. Byłam już zmęczona dlatego od razu po wejściu do swojego pokoju skierowałam się do łóżka.


*

Stałam przed szafą zastanawiając się co ubrać. Nieważne ile miałabym ubrań nigdy nie mam takiego olśnienia, że wstanę, wiedząc co ubiorę. Zdecydowałam się na czarną, obcisłą spódniczkę sięgającą do połowy ud i beżowy, cienki sweterek. Przygotowałam sobie czystą bieliznę po czym poszłam do łazienki, aby się przygotować. Umyłam zęby, obmyłam twarz zimną wodą, chcąc zmyć zmęczenie z mojej twarzy. Na szczęście nie miałam żadnych skutków ubocznych, za przetrzymanie wczorajszej maseczki.Wytarłam puchatym ręcznikiem twarz. Jak co rano nałożyłam delikatny makijaż, a następnie ubrałam się i rozczesałam potargane włosy. Można powiedzieć, że byłam gotowa. Musiałam jeszcze spakować torbę. Będąc z powrotem w swoim pokoju zapakowałam potrzebne rzeczy do torebki, wyperfumowałam się moim ulubionym perfumem, Gotowa zeszłam na dół do kuchni aby zjeść śniadanie. Tam krzątała się moja mama.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się, siadając na krześle, przy stole.
-Witaj córeczko. - odpowiedziała, kładąc przede mną górę naleśników. Jak tu jej nie kochać? Już po pierwszym spojrzeniu miałam ochotę zacząć się ślinić.
-Oj mamo, wiesz, że nie musiałaś. - powiedziałam, biorąc do ręki sztućce. -Dziękuję, jesteś najlepsza. - dodała, całując ją w policzek.
-Wiesz dobrze, że lubię robić Ci śniadanie. Jestem potem spokojna, że do godziny dziesiątej nie jesteś głodna. - oznajmiła, idąc w stronę kuchennego blatu. -Ślicznie wyglądasz. - stwierdziła, nalewając sobie kawy z ekspresu.
-Dziękuję. - mruknęłam pod nosem. -Dzisiaj już się tak nie stresuję, bo wiem, że chociaż kogoś znam. - mówiłam z uśmiechem.
-Cieszę się. Mówiłam, że się za klimatyzujesz. - puściła do mnie oczko.
-Ale na razie nie zapeszajmy. - stwierdziłam, zabierając się za jedzenie śniadania. Było pyszne, jak zawsze. - Powiem Ci szczerze, że dobrze się czuję w tym domu. Jest bardzo podobny do poprzedniego. - założyłam kosmyk moich długich, kręconych włosów za ucho, aby nie przeszkadzał mi w dalszej konsumpcji. Wzięłam kolejny kawałek naleśnika do ust i jęknęłam cicho.
-Uwielbiam twoje naleśniki, mamo. - powiedziałam z zadowoleniem.
-Pochlebiasz mi. - zaśmiała się cicho.
-I tak miało być. - odpowiedziałam, kończąc śniadanie.
Włożyłam talerz do zmywarki, a sztućce obmyłam w zlewie. Zostało mi sporo czasu, ale wolałam przyjechać do szkoły przed lekcją niż w jej trakcie, dlatego zaraz po tym, udałyśmy się do samochodu. Droga minęła krótko i przyjemnie, ponieważ całą przegadałam z moją mamą.
-Miłego dnia. - powiedziała blondynka, kiedy wysiadałam z auta.
-Nawzajem. - odpowiedziałam po czym zamknęłam drzwi. Spokojnym krokiem udałam się do wejścia szkoły. Dzisiaj nie było tak pusto, ponieważ nie byłam spóźniona. Osoby, które nie widziały mnie wczoraj lustrowały mnie wzrokiem. Niektórzy z uśmiechem, a niektórzy z grymasem.
W każdym razie, nie czułam stresu, ale nie ukrywam, że ciekawskie spojrzenia mnie rozpraszały. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Czy to takie dziwne, że do szkoły doszła nowa osoba?
Pewnym ruchem otworzyłam drzwi wejściowe po czym weszłam do środka, zamykając je za sobą. Od razu uderzyła we mnie fala różnego rodzaju rozmów. Starając się nie zwracać na siebie uwagi szłam w stronę mojej szafki. Nagle usłyszałam głos Holly.
-Hej Lea! - pisnęła głośno Holly, z uśmiechem na ustach, przez co ludzie zwrócili na nas uwagę. Obie przytuliły mnie na powitanie.
-Hej dziewczyny. - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
-Ślicznie wyglądasz. - stwierdziła Shay, lustrując mnie wzrokiem.
-Dzięki. - odpowiedziałam, przygryzając dolną wargę.
-Ale ty jesteś skromna. - powiedziała, przekładając ciężar ciała na prawą nogę. -Trochę pewności siebie.
-Dziewczyny, pójdziecie ze mną do automatu, pić mi się chcę. - spytała Holly, odgarniając długie włosy z twarzy.
-Jasne. - uśmiechnęłam się. Shay nawet nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę jak mniemam automatu. Ta szkoła jest tak ogromne, że gdyby nie dziewczyny pogubiłabym się w niej szukając łazienki.
-Przeglądałam wczoraj twoje zdjęcia. - długowłosa klasnęła nagle w dłonie. -I mówiłaś, że nie masz chłopaka.
-Bo nie mam. - mruknęłam, patrząc pytająco na dziewczynę.
-A ten przystojniak z loczkami w twojej galerii to kto? - spytała na co parsknęłam śmiechem. Nie była pierwszą osobą w moim życiu, która pyta czy ja i Matt jesteśmy razem.
-To Matt, mój przyjaciel. - stwierdziłam, machając dłonią. Byłam z tym w stu procentach szczera, bo przez piętnastoletnią przyjaźń z nim nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że coś do niego czuję i możemy być razem.
-Szkoda, słodko razem wyglądacie. - wtrąciła Shay.
-Shay ty też? - bardziej się zaśmiałam niż powiedziałam to poważnie, co było w mim zamiarze.
-Nie moja wina. - pomachała dłońmi w geście obronnym. -Holly wczoraj wysłała mi to zdjęcie. - parsknęła śmiechem.
Spojrzałam z piorunami w oczach na Holly, ale uśmiechałam się.
-Musiałam. - złapała dłonią moje ramie. Szłyśmy dalej gdy długowłosa znowu krzyknęła. -Jeszcze raz się tak na nas spojrzysz to Ci wpierdolę w to rude dupsko. - powiedziała nagle, przez co i ja i Shay od razu przerzuciłyśmy wzrok na brunetkę.
-Tak do Ciebie mówię, suko. - Holly pokazała palcem, na jakąś dziewczynę, która stała oparta  szafki. Było widać grymas na jej twarzy.
-Holly spokojnie. - zaśmiałam się pod nosem, widząc jak dziewczyna się przestraszyła słów długowłosej.
-Nie będzie nas obgadywać. - stwierdziła z dumą, kontynuując drogę do automatu z napojami.
-Musisz przywyknąć Lea. - oznajmiła Shay z uśmiechem.
-Ona tak zawsze? - spytałam, poprawiając torebkę na ramieniu.
-Tak, sama siebie podziwiam, że jeszcze się z nią przyjaźnię. - powiedziała "przechodząc" palcami po swoich włosach. Doszłyśmy pod trzy automaty, stojące przy drzwiach z napisem "pokój nauczycielski". Przynajmniej wiem gdzie jest.
-Ja wezmę sobie.. - Holly przyłożyła palec do brody intensywnie myśląc nad wyborem napoju. -Wodę truskawkową. - dodała po czym wyjęła z swojej torebki portfel.
Ja przyglądałam się napisom widniejącym na automatach. Stwierdziłam, że mam ochotę na kawę. Wyciągnęłam potrzebne mi pieniądze i wrzuciłam monety do maszyny. Położyłam kubek pod "lejkiem", czekając aż jednorazowy kubeczek napełni się kawą. Gdy już się to stało wzięłam do ręki napój, odwracając się. W tym momencie poczułam tylko jak ciepła, mokra substancja ląduje na moim beżowym sweterku. Syknęłam cicho, podnosząc wzrok, aby zobaczyć kto był sprawcą. Moim oczom ukazał się szatyn stojący mniej niż metr przede mną. Miał na sobie białe supry, czarne, dresowe spodnie z niskim krokiem, biały t-shirt i czapkę z prosty daszkiem założoną tyłem na przód tak jak jest to teraz w modzie. A jego twarz? Cóż, była interesująca. Wpatrywałam się w jego czekoladowe oczy przez sekundę, ale miałam wrażenie, że wszystko w okół nas zatrzymało się i ten moment trwa  wiecznie. Serce zabiło mi szybciej, a w gardle coś utknęło, ponieważ nie mogłam wydobyć ani słowa. Szatyn zmierzył mnie wzrokiem i oblizał usta.
-Uważaj jak łazisz, shawty. - mruknął niskim, zachrypniętym głosem. Nie odezwałam się, bo najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co. -Będziesz się tak gapić, czy się odezwiesz? - powiedział mało zainteresowanym głosem. Chrząknęłam cicho w zakłopotaniu.
-Ale to ty wylałeś na mnie kawę. - odezwałam się cicho, przerzucając wzrok na mój poplamiony sweterek. Na całe szczęście kawa nie była gorąca, bo jeszcze brakuje poparzenia.
-Mogłaś patrzeć jak idziesz. - wzruszył ramionami, jakby to go kompletnie nie interesowało.
-Słucham? - mruknęłam, nie wiedząc czy dobrze usłyszałam.
-To ty chodzisz jak taran. - warknęłam, zaczynając się wściekać.
-Nieważne. - odpowiedział oschle, próbując mnie wyminąć, co mu uniemożliwiłam.
-Nawet mnie nie przeprosisz? - czułam jak krew z całego ciała spływa mi do głowy, powodując, że się czerwienię ze złości.
-Za co? Jesteś niezdarą przez co na mnie wpadłaś.
-Ty chyba sobie kpisz. - zdenerwowana podniosłam głos. W tym momencie podeszły do mnie Shay i Holly, przez co odwróciłam wzrok w ich stronę.
-Matko Święta, Lea! - pisnęła długowłosa widząc mój poplamiony sweterek. Wcale się nie dziwię jej reakcji. Plama była okropna i daję sobie rękę uciąć, że się nie spierze, a to był jeden z moich ulubionych sweterków.
-Co Ci się stało? - spytała Shay, robiąc skrzywioną minę. Wpatrywała się w plamę, jakby miała coś z niej wywróżyć.
-On wylał na mnie kawę. - powiedziałam patrząc w kierunku, w którym stał ten chłopak, ale już go nie było. Nie chcę wiedzieć co dziewczyny mogły sobie teraz pomyśleć. "Obłąkana jakaś wylała na siebie kawę, a potem zgania na innych".
-Kto? - mruknęła Holly, marszcząc brwi. Patrzyła się na mnie jak na idiotkę, a z resztą cała ta sytuacja była bardzo dziwna.
-Nieważne, chodź pożyczę Ci jakieś ubrania, nie możesz tak chodzić po szkole. - stwierdziła ciemnooka, pociągając mnie za rękę. Potrząsnęłam głową, po czym udałam się za dziewczynami do naszych szafek.
-Mam coś takiego. - Shay wyjęła z swojej szafki czarne spodnie i białą koszulę bez rękawów z dłuższym tyłem.  -Myślę, że mamy ten sam rozmiar. - spojrzała na moje nogi. -A nawet jestem tego pewna. - zaśmiała się.
-Skąd to tutaj masz? - spytałam, oglądając ubrania.
-W tej szkole trzeba mieć coś na przebranie. Nigdy nie wiesz czy jakaś szuja nie zniszczy Ci czegoś. - powiedziała miłym głosem, na co zachichotałam.
-Pójdziecie ze mną do łazienki? - spytałam patrząc błagalnie na brunetki. Obie spojrzały na siebie po czym skinęły głowami.
-Jasne. - odpowiedziała Holly. -Szkoda, że się zagadałyśmy z Tori, bo nie widziałyśmy całego zajścia. - mruknęła, robiąc bardzo zabawną minę. Mimo, że wpadłam na chłopaka, który był zniewalająco przystojny, był okropnie arogancki. No ale cóż, nie ma diamentu bez skazy. Szkoda...

*

-Miałaś rację Shay, mamy ten sam rozmiar. - zaśmiałam się wychodząc z kabiny w toalecie.
-Dobrze Ci w spodniach z wysokim stanem, podkreślają twoje biodra. - Shay puściła do mnie oczko.
-Ratujesz mi życie. - podeszłam do niej przytulając ją.
-Nie ma sprawy. - stwierdziła, odwzajemniając uśmiech. Holly malowała błyszczykiem usta.
-Chodźmy, bo zaraz będzie dzwonek. - Holly powiedziała, nie wiedząc, że czekamy na nią.
W tym momencie zadzwonił dzwonek.
-A właściwie już jest. - wzruszyła ramionami.
-Ja nie mogę się spóźnić. Znowu zaczynam biologią. - powiedziałam, idąc w kierunku wyjścia.
-To leć na lekcję, widzimy się później. - Shay parsknęła śmiechem, widząc jak się śpieszę.
Rzuciłam jeszcze tylko "Okej" po czym puszczając się biegiem do sali. O mało co nie pogubiłam moich czarnych balerinek. Na szczęście kiedy weszłam do sali profesorki jeszcze nie było. Usiadłam w tym samym miejscu co wczoraj, oddychając szybko. Nie ukrywajmy, moja kondycja nie należy do najlepszej. Profesorka weszła do sali miło witając nas słowami "Cisza", ponieważ w sali panował hałas. Wyjęłam z torebki podręcznik od biologii siadając prosto. Rozejrzałam się po sali z zaciekawieniem. Dzisiaj już nie jestem aż takim obiektem zainteresowania co wczoraj. Zauważyłam tylko kilka osób zerkających ukradkiem na mnie. Bardzo dobrze. Pani McCourtney sprawdziła listę obecności i kazała przeczytać temat w podręczniku. Przeczytałam już połowę, kiedy usłyszałam jak drzwi od sali się otwierają. Zignorowałam to i nie spojrzałam w tamtym kierunku, kontynuując czytanie. Wtedy usłyszałam czyiś głos.
-To moje miejsce.




-----------------------------
Hejka wszystkim mam tutaj dla was trzeci rozdział.
Mam nadzieję, że wam się podoba. Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Mam już trailer dla tej historii, ale dodam go kiedy otrzymam szablon i "oficjalnie" ruszymy z tym opowiadaniem. Kocham bardzo mocno. :*


6 komentarzy: