Kochani, proszę was abyście przeczytali notkę pod rozdziałem, to dla mnie bardzo ważne.
~*~
Siedziałam od około godziny na drewnianej huśtawace, przywieszonej do dużego drzewa, które znajdowało się w ogrodzie na tyłach mojego domu. Właściwie to mojego jeszcze przez około dziesięć minut, ponieważ równo o dziesiątej mamy samolot do Chicago. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Po siedemnastu latach życia tutaj w tym domu, muszę go opuścić. Cały czas tkwiłam w tej samej pozycji, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, byłam jak sparaliżowana. Wpatrywałam się w martwy punkt przede mną. Panującą ciszę przerwał niski głos mojego ojca. Mężczyzna stał na werandzie, z rękoma założonymi na piersi.
-Lea, musimy już jechać. - oznajmił bez emocji w tonie, ale byłam pewna, że jemu jest tak samo ciężko jak i mi.
-Już idę, tato. - odpowiedziałam, obdarzając go suchym uśmiechem. Posłuchawszy ojca, wstałam z huśtawki i mozolnym ruchem udałam się przed dom. Nie odwracałam się. Byłam pewna, że jeśli to zrobię do oczu napłyną mi łzy, a tego nie chcę. W aucie siedziała już, mama. Grzebała w swojej torebce, jak znając życie, sprawdzała, czy wszystko ma. Tata natomiast stał przy masce, czekając na mnie. Widząc, że idę w ich stronę, wsiadł do auta, zamykając za sobą drzwi. Podchodząc do chevroleta rodziców ostatni raz spojrzałam na dom. Z ogromnym trudem powstrzymałam łzy. Nie chcąc przedłużać, otworzyłam drzwi na tyłach samochodu, wsiadłam do wnętrza samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na moją niewielką torebkę, leżącą na siedzeniu.
Wyjęłam z torebki mojego złotego iPhone 6. Przejechałam palcem, odblokowując ekran. 5 wiadomości.
-Mamy wszystko? - spytała zatroskana kobieta. - Lea, wzięłaś wszystko? - dodała, odwracając się w moją stronę.
-Tak mamo, zabrałam wszystko. - mruknęłam pod nosem, z wzrokiem wbitym w wyświetlacz telefonu. Nie chciałam podnosić wzroku, na pewno zauważyła by mój ból w oczach, co skończyło by się kolejnym zapewnieniem, że wszystko się ułoży. Rodzice także nie chcieli się przeprowadzać. Powodem była praca mojej mamy, cała firma przenosi się do Chicago, a ponieważ mama pracowała tam od 6 lat i była zadowolona z samej pracy jak i zarobków, nie chciała rezygnować.
-No to jedziemy. - odezwał się mój tata, przekręcając kluczyk w stacyjce. Na sam dźwięk odpalenia silnika, poczułam ukłucie w żołądku. Niestety ta przeprowadzka jest nieunikniona. Włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam je do iPhone. Włączyłam jedną, z moich ulubionych piosenek, zamykając oczy.
Po jakiś dziesięciu, może piętnastu minutach dojechaliśmy na lotnisko. Wyłączyłam muzykę, schowałam iPhone do torebki po czym przełożyłam pasek przez ramię i wysiadłam z auta. Tata wyjął walizki z bagażnika, my natomiast z mamą poszłyśmy do "poczekalni". Nie wiem jakim cudem w dwie udało nam się zaciągnąć tam aż cztery ciężkie walizki. Ojciec w tym czasie odstawił nasze auto, które jakimś magicznym sposobem ma być przewiezione do Chicago. Mamy jeszcze wolną chwilę, dlatego mogę odpisać na wiadomości. Wyjęłam iPhone z torebki, przejechałam palcem po wyświetlaczu chcąc odblokować ekran. Trzy wiadomości miałam od Matta i po jednej od Emily i Sindi. Kiedy odpisywałam na sms dołączył do nas tata. Jakiś czas później byliśmy już w samolocie.
Lot minął mi bardzo szybko, bo cały przespałam. Obudziła mnie stewardessa, która kazała zapiąć pasy, ponieważ czas na lądowanie. Prawdę mówiąc nigdy nie lubiłam podróży. To męczenie się podczas drogi nigdy mnie jakoś wybitnie nie kręciło. W drodze do nowego domu zaczęłam jeszcze bardziej się stresować. Siedziałam na tylnych siedzeniach z mamą, a tata prowadził wypożyczony samochód.
-Córeczko. - usłyszałam nikły głos mojej mamy. Odwróciłam wzrok, chcąc spojrzeć na blondynkę. -My wiemy, że jest Ci ciężko, ale zobaczysz tysiące dzieciaków przeprowadzając się do nowych miejsc, zmieniają szkoły i są szczęśliwi. Ty też na pewno znajdziesz nowe przyjaciółki. - dodała troskliwie.
-Wiem, mamo. Może i tak, a może wpadnę w złe towarzystwo, zacznę brać narkotyki po czym zostanę samotną matką. - zachichotałam żartobliwie, na co mój tata zaczął kasłać.
-Ani mi się waż. - stwierdził ostrym tonem, ale jestem pewna, że sam w coś takiego nie wierzy.
-Oh Marku, mamy zbyt idealną córkę, nic takiego nie będzie miało miejsca. - sprostowała rodzicielka, wesołym tonem. -Matt się odzywał?
-Tak, wysłał mi trzy wiadomości. - odpowiedziałam, bawiąc się skrawkiem ubrania, co było moim niekontrolowanym odruchem.
-Stefanie dzwoniła do mnie dzisiaj z samego rana. Mówiła, że on bardzo to przeżywa. - mówiła smutnym tonem.
-Znamy się od zawsze, mi też jest z tym ciężko. - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
Odwróciłam wzrok, chcąc pooglądać widoki przede mną, ale w tym momencie zatrzymaliśmy się.
-Jesteśmy na miejscu. - klasnął, wesoło mężczyzna. Szybko otworzyłam drzwi od samochodu i wyszłam na zewnątrz. Dom był na prawdę ładny. Konstrukcja tego domu wyglądała podobnie do sąsiednich, znacznie wyróżniał go morelowy kolor. Ta ulica była taka ... wesoła. dzieciaki bawiły się na ulicy, był jakiś starszy mężczyzna, który kosił trawnik, a w oddali można było dostrzec dwie kobiety uprawiające jogging. To miejsce zdecydowanie tętniło życiem.
-Lea, rozejrzysz się później, teraz weź swoją walizkę i leć się rozpakować. - zasalutowałam, po czym podeszłam do otwartego bagażnika. Moja różowa walizka była już postawiona na chodniku. Zwinnym ruchem wysunęłam rączkę z dość sporej walizki, chcąc już iść do domu.
Bądź co bądź ciekawość mnie zżerała od środka.
-A klucze od domu! Już chcesz się włamać? - usłyszałam niski, męski głos taty. Zaśmiałam się pod nosem, jednocześnie się odwracając. Mężczyzna rzucił w moją stronę pęk kluczy, które udało mi się na szczęście złapać. Zabrałam walizkę i udałam się w stronę domu. Udało mi się jakoś wtargać ją po trzech schodkach na ganku. Otworzyłam drewniane drzwi, pozwalając sobie tym samym wejść do środka. Obeszłam dom na parterze. Nie będę kłamać. Był piękny, ale najlepsze przede mną. Założyłam kosmyk moich długich blond włosów za ucho. Stałam przed wyzwaniem. Musiałam wtargać walizkę po kręconych schodach na górę. Czułam się jak żołnierz, który szykuje się na wojnę. Złapałam mocno za rącze walizki i szłam po schodach tyłem. W połowie drogi zrobiłam sobie chwile przerwy. Przetarłam wierzchem dłoni czoło, chcąc zabrać się za dalszą drogę.
-Zapomniałem, że mamy tutaj kręcone schody. Już idę Ci pomóc Lea. - moim wybawieniem był tata. Odetchnęłam z ulgą, kiedy tata zaniósł mi walizkę na piętro. -Ten pokój jest twój. - uśmiechnął się, pokazując palcem na białe drzwi. Skinęłam głową, odwzajemniając gest. Zaciągnęłam walizkę aż pod drzwi. Stanęłam wyprostowana przed zamkniętymi drzwiami od mojego pokoju. Przysłoniłam oczy lewą ręką, prawdą natomiast chwyciłam za klamkę, sprawiając, że drzwi się otworzyły.
Policzyłam w myślach do trzech i odsłoniłam oczy.
-O jejku. - szepnęłam do siebie, idąc do wnętrza pokoju. Białe ściany, ciemna podłoga, duża, pojemna szafa z wielkim lustrem, łóżko z czarną, ozdobną ramą, pokryte białą, satynową pościelą. Toaletka, kilka powieszonych zdjęć na ścianie. Idealny pokój dla mnie. Otworzyłam walizkę na podłodze, zaczynając wypakowywanie części moich ubrań. Wiadomo, że w jednej walizce żadna kobieta nie zmieściłaby swoich ubrań. Moje zostaną dosłane. Ukucnęłam przy otwartym bagażu. Pierwsze co wyjęłam z walizki to ramka z zdjęciem. Nie mogłam tu przyjechać, bez żadnej z moich ramek, mimo że mam tu kilka powieszonych. Przejechałam palcem po fotografii przedstawiającej mnie i Matta. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. Tak na prawdę całe moje dotychczasowe życie było idealne. Wstałam, podeszłam do niewielkiej szafki nocnej koloru białego i postawiłam na niej ramkę. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie wszystkie wspólne chwile z moimi przyjaciółmi.
Samo rozpakowywanie części moich ubrań z walizki zajęłoby mi około dwóch i pół godziny, jednak ja jak to ja za każdym razem bawiłam się wszystkim co znalazłam, jakbym zobaczyła to pierwszy raz. No cóż, lubię utrudniać sobie życie. Wstałam z podłogi, chcąc rozprostować nogi, które okropnie mi zdrętwiały od siedzenia w tej samej pozycji. Zeszłam na dół gdzie w kuchni przy stole siedzieli moi rodzice pijąc kawę. Rozmawiali najprawdopodobniej o naszym nowym domu, bo to wyniosłam z urywka ich rozmowy. Podeszłam do szafki zastanawiając się, w której z szafek są kubki.
-W tej. - podeszła do mnie mama, jakby czytała w moich myślach. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej mój różowy kubek z białą literką "L". Nalałam do niego kawy, po czym usiadłam przy stole, na przeciwko mojego taty.
-Jutro zawiozę Cię do szkoły. - oznajmiła mama, siadając obok mnie.
-Dobrze mamo. - odpowiedziawszy upiłam łyk kawy. Tego mi było trzeba. Kawa doładowuje moje baterie.
-Już się rozpakowałaś? - spytał tata, nie odrywając wzroku od gazety.
-Nie, jestem w połowie. - wzruszyłam ramionami.
-A jak Ci się podoba pokój? - mama trąciła mnie ramieniem.
-Jest śliczny. - odpowiedziałam krótko, ale adekwatnie do sytuacji.
-Cieszę się, sama wybierałam meble. - zachichotała, podpierając głowę na ręce. Ona też była zmęczona, świadczył o tym nie tylko jej wygląd, bo worki pod oczyma i włosy spięte klamrą to wystarczający dowód, ale także jej mozolne ruchy. Moja mama słynie z niesamowitej energii. Zawsze chodzi uśmiechnięta i stara się najbardziej jak tylko potrafi zarazić tym uśmiechem innych. Z wyglądu jest bardzo podobna do mnie, albo to raczej ja jestem podobna do niej. Mój tata jest człowiekiem z reguły spokojnym i opanowanym. Zawsze zgrywa poważnego mężczyznę na wywiadówkach w szkole, w rzeczywistości ma bardzo duże poczucie humoru. Jego wygląd odwzajemnia tą jego spokojniejszą "twarz. Ma ciemne włosy, błękitne oczy i wyraźne kości szczęki. Jest mężczyzną postawnym. Ich miłość pomimo dwudziestoczteroletniego związku nadal się nie wykruszyła. Co w dzisiejszych czasach jest tak częste.
-Przestań się już tak przechwalać. - zaśmiał się mój tata, odkładając gazetę na stół.
-Oj no dobrze, ty wybierałeś kolor podłogi. - odpowiedziała, co zgasiło bruneta.
-Z której jest najbardziej zadowolona, prawda Lea? - odszczekał się. Uwielbiałam te ich sprzeczki, które nie były w najmniejszym stopniu prawdziwe.
-No nie wiem, nie wiem to trudna decyzja. - zachichotałam, ale miałam poważną minę.
-Dostaniesz dwadzieścia dolarów. - próbował mnie przekupić.
-To przekupstwo! - wtrąciła się mama.
-Ja idę dalej układać rzeczy. - dopiłam kawę i udałam się w stronę mojego pokoju. Rozpakowałam resztę moich rzeczy, po czym opadłam zmęczona na łóżko. Na szczęście torebka leżała na łóżku, dlatego oszczędziłam sobie wstanie po telefon. Wyjęłam iPhone z niewielkiej torebki, a następnie wybrałam numer Matta, który już po dwóch sygnałach odebrał.
-Słucham Cię, piękna. - usłyszałam jego głos, przez co od razu się uśmiechnęłam.
-Hej Matt. - odpowiedziałam.
-Jak tam nowy dom? - zaśmiał się.
-Jest bardzo ładny, musisz mnie niedługo odwiedzić.
-Chętnie. Skoro już tak za mną tęsknisz. - zaczął się droczyć.
-Spadaj! - zachichotałam pod nosem.
-Nie to nie. Znajdę sobie nową najlepszą przyjaciółkę, z którą będę się przyjaźnił od dzieciństwa.
-Jaki ty jesteś głupi Matt. - parsknęłam głośnym śmiechem. - Co tam słychać?
-A wszystko dobrze, mała. A u Ciebie?
-U mnie na razie też, ale strasznie boję się jutra. - stwierdziłam smutnym głosem.
-Będzie dobrze, zobaczysz. Mi też tu jest bez Ciebie ciężko, mimo że nie widziałem Cię od wczoraj.
-Musimy się przyzwyczaić.
-No pewnie, ale niedługo przyjadę do Ciebie i spiorę dupę każdemu kto Ci tam podskoczy. - byłam pewna, że się uśmiecha.
-Trzymam za słowo. - odpowiedziałam, rozglądając się po pokoju.
Nasza rozmowa trwała około dwóch godzin. Na szczęście mamy do siebie wykupione darmowe rozmowy, bo inaczej nasz rachunek byłby kosmicznie wielki. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
-Gdzie jest łazienka? - powiedziałam sama do siebie, jak to było w moim nawyku. Jedynym wyjściem jest otwieranie po kolei drzwi, których są trzy. Na moje szczęście łazienka jest na przeciwko mojego pokoju. Weszłam do środka pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Nie musiałam zmywać makijażu, ponieważ w ogóle go dzisiaj nie nałożyłam. Zdjęłam z siebie dzisiejsze ubrania, wrzuciłam do kosza na pranie, który stał w mojej łazience. Odkręciłam gorącą wodę i weszłam pod strumień. W łazience znajdowały się wszystkie potrzebne rzeczy. Mydło, żele pod prysznic, szampony, pianki do golenia. Wylałam sporą ilość żelu na lewą dłoń i wsmarowałam w skórę. Włosy umyłam szamponem o mojej ulubionej nucie aromatycznej. Depilacja zajęła mi około piętnastu minut. Nie mogę już pierwszego dnia być obiektem śmiechu, bo nie ogoliłam nóg. Całą pianę spłukałam gorącą wodą. Czułam się całkowicie odprężona, ale nadal w mojej głowie tliła się myśl, że jutro jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Rozsunęłam drzwiczki kabiny, a chłodne powietrze uderzyło w moją rozgrzaną, mokrą skórę, przez co po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Owinęłam włosy puchatym ręcznikiem koloru liliowego, Wytarłam dokładnie ciało drugim ręcznikiem tego samego koloru, tylko trochę większym. Na szczęście znalazłam w szafce balsam do Ciała. Mama zadbała o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Wmasowałam znaczną ilość produktu w całe ciało. Owinęłam się ręcznikiem, zawiązując nad piersiami. Twarz nasmarowałam krem nocny, który także znalazłam w szafce. Włosy wytarłam i rozczesałam. Zgasiłam światło w pomieszczeniu jednocześnie wyszłam z łazienki kierując się do swojego pokoju. Ubrałam czarną bokserkę oraz zielone, krótkie, luźne spodenki. Zabrałam telefon z szafki nocnej, a później zeszłam na dół zjeść kolację. Z lodówki wyjęłam mleko, a z szafki obok płatki. Nie obyło się bez szukania miski. Kiedy już ją znalazłam zrobiłam sobie jakże to banalne danie. Po zjedzeniu kolacji, powiedziałam rodzicom dobranoc i poszłam umyć zęby. Będąc już w moim pokoju, włączyłam małe lampki owinięte w okół ramy od łóżka, zgasiłam duże światło i położyłam się do łóżka. Zmęczenie wzięło nade mną górę, bo zasnęłam dosłownie po chwili.
--------------------------------------
Witam wszystkich na pierwszym rozdziale. :3
Moją inspiracją tego bloga jest pewna piosenka NIE INNY BLOG. ;D
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, ale jest to pierwszy rozdział, więc co ciekawego może się w nim dziać.
Jeśli macie jakieś pytanie to zapraszam na mojego aska. (klik)
Prosiłabym o zostawienie po sobie śladu, bo komentarze bardzo motywują. :*
Już się nie mogę doczekać! :) Świetnie piszesz i chociaż, że to był poerwszy rozdział to i tak bardzo mi się podobał ♥ Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział zawsze trudny, coś o tym wiem :D Ale jest super, mega się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział to takie wprowadzenie i zazwyczaj nie ma nic ciekawego ale to nie zmienia faktu że rozdział jest super i czekam na rozwinięcie się akcji
OdpowiedzUsuńFajne wprowadzenie :)
OdpowiedzUsuńP.S. Piszę się Chevrolet ;)
cudooooooooo
OdpowiedzUsuńMax ♥
OdpowiedzUsuńHmm zaczynam czytać dopiero ale juz zaczyna mi sie podobac <3
OdpowiedzUsuń