niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 15 (Jedź już)

Blondyn uśmiechnął się promiennie, a w jego błękitne oczy zabłyszczały. Trzeba przyznać, że jego uśmiech jest niesamowicie zaraźliwy.
-Cieszę się. - powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu. Przez urywek sekundy wpatrywałam się w jego dłoń, ale po chwili wróciłam do przyglądania się jego oczom, jednak zbyt mnie rozpraszały.
-Ja również. - odpowiedziałam, zrywając kontakt wzrokowy, tym samym wbijając wzrok w buty. Czułam jego spojrzenie na sobie, a tym czasem czułam jak cała krew z ciała gromadzi się w moich policzkach tworząc widoczne rumieńce.
-Może chcesz, bym Cię zawiózł na ognisko? - zaproponował.
-Mówiąc szczerze jestem już umówiona, że pojadę z dziewczynami, ale spotkamy się na imprezie, tak? - wytłumaczyłam, jednocześnie odrzucając jego propozycję.
-No okej. - odpowiedział po czym odszedł. Wzruszyłam ramionami i w tamtym momencie zadzwonił dzwonek. Nie mam pojęcia jakim cudem upłynęła pięciominutowa przerwa w tak szybkim tempie. W każdym razie udałam się do wnętrza sali. Kilka osób weszło przede mną, kilka za mną. Sztuka należałabym do tych przyjemnych przedmiotów, gdyby nie fakt, że nijaki pan Bieber również uczęszcza na te zajęcia. Co prawda niechętnie ale jednak.
Nauczycielka nalała sobie do dużego, ceramicznego kubka w zielone kwiaty jakiegoś niezidentyfikowanego naparu, który równie dobrze mógł być jakimś alkoholem. Nieważne. Po pięciu minutach od rozpoczęcia lekcji do sali wszedł nikt inny jak naburmuszony Bieber. Zajął pierwsze lepsze miejsce bez słowa, a nauczycielka stanęła w bezruchu, czekając na jakiekolwiek wytłumaczenie z jego strony. Te jednak nie nadeszło i kobieta tylko machnęła dłonią.
-Troy, zapewne zauważyłeś, że dzisiaj buzuje we mnie podekscytowanie? - nagle ni stąd ni zowąd kobieta zaczepiła jakiegoś chłopaka siedzącego w przednim rzędzie.
-T-tak pani Profesor. - odpowiedział, chrząkając przy tym, gdyż najwyraźniej nie słuchał dokładnie kobiety.
-I cała grupa jest pewnie niesamowicie ciekawa dlaczego? - dodała, chadzając po całej sali.
Po sali rozszedł się cichy pomruk, który miał chyba służyć za odpowiedź.
-Dyrektor wyraził zgodę na przestawienie w tym semestrze, co jest czymś wyjątkowym bo to będzie już 2 w tym roku szkolnym. - kobieta zaczęła oglądać kwiaty na parapecie. - Romeo i Julia wersja muzyczna, tak to idealne przestawienie. - mruknęła.
-A kiedy będzie casting na główne role? - rudowłosa dziewczyna podniosła swoją zgrabną dłoń, pozwalając sobie zająć głos.
-Przejrzałam wasze oceny. Zauważyłam, że nijaka Lea Jones nie ma oceny za przedstawienie z poprzedniej szkoły. - kobieta zignorowała pytanie dziewczyny, zaczynając swój temat.
-Tak proszę Pani. W poprzedniej szkole nie uczęszczałam na sztukę. -odpowiedziałam, chcąc wytłumaczyć.
-Świetnie. Zagrasz Julię. - wywaliła znienacka.
-Słucham? Ja się nie nadaję. - odpowiedziałam od razu. Nie nadaję się na Julię!
-Nadajesz.
-Proszę Pani, Julia miała brązowe włosy, ja mam blond, do tego ja mam codziennie wolontariat, nie będę miała czasu na naukę tekstu. Mogę zagrać jakąś drobniejszą rolę. - próbowałam za wszelką cenę wyjaśnić kobiecie, że nie chcę grać głównej roli.
-Wszyscy z tej grupy będą mieli drugą ocenę z przedstawienia, ty będziesz miała tylko jedną. Za tą rolę dostaniesz dwie oceny. - mówiła uparcie.  -Romea zagra... - rozejrzała się po sali, zatrzymując wzrok na jednym chłopaku. -Pan Bieber.
-To chyba jakiś pierdolony żart. - warknął jednocześnie śmiejąc się. - Nie zagram w tym gównianym przedstawieniu.
-Owszem zagrasz, bo inaczej nie zaliczysz roku. Nie grałeś w Hamlecie więc teraz będziesz tak jak Lea odrabiał drugą ocenę. - nauczycielka usiadła na niewielkim stopniu na "scenie", która znajdowała się w sali.
-Chyba śnisz. - Justin warknął bezczelnie.
-Tym razem nawet fundusze twoich rodziców nie zdołają zapewnić Ci zdania roku. - chyba się zdenerwowała.
-Proszę Pani, my nie bardzo się dogadujemy. - może to jej przemówi do rozsądku.
-To zaczniecie się dogadywać. - oznajmiła. Wygląda na to, że szalka jest już przeważona.
Przeboleję, że gram Julię, ale dlaczego do cholery Romea gra ten dupek?!
Czułam jak złość narasta we mnie, powodując, że się czerwienię.
-Próby zaczną się od poniedziałku o godzinie szesnastej. - już wiem, że nie przepadam za tą nauczycielką. Kompletnie ignoruje to, że niektórzy z nas mogą mieć jakieś inne zajęcia dodatkowe.
Słowa hipstersko ubranej kobiety chyba dotarły nawet do Justina, gdyż ucichł i wbił wzrok w wolne krzesło przed nim. Mój humor po prostu cały wymarł, gdyż myśl o spędzaniu czasu z Bieberem po szkole nie radowała mnie. Pewnie nie jedna laska dałaby się zabić za to żeby on chociaż na nią spojrzał, ja tymczasem przekonałam się, że i Shay i Holly miały rację. Justin to bezczelny dupek.
Po ukończeniu lekcji udałam się do szafki z książkami. Odłożyłam niepotrzebne książki, włożyłam kilka podręczników do torby i ruszyłam w kierunku stołówki. Wzięłam pierwsze lepsze danie, którym oczywiście okazała się jakaś sałatka. Dziewczyny wraz z Chrisem oraz Lilem siedziały przy naszym stole. Ucieszyłam się w duchu, że nie ma tego cholernego egoisty. Jezu, chyba pójdę się wyspowiadać. Przez całe życie tyle nie klęłam co w ciągu półtorej tygodnia mieszkania tutaj. Nie jestem jakoś bardzo praktykująca wiarę, ale wierzę w Boga. Zawsze wierzyłam.
Usiadłam pomiędzy Shay i Holly, uprzednio mówiąc wszystkim "Hej" mimo że widzieliśmy się na wychowawczej u Pana Jacksona.
-Co ty Lea ostatnio taka nie w smaku? - spytał Lil. - Dzisiaj ognisko, bejbe.
-Dowiedziałam się przed chwilą, że zagram Julię w przedstawieniu. - mruknęłam, otwierając plastikowe pudełeczko z sałaką w środku.
-Serio? To super, dlaczego się nie cieszysz? - spytała Shay, patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem.
-O Julio, gdzie twój Romeo? - wypalił Lil sztucznym, aktorskim głosem.
Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam Justina z Jeniffer siedzącą na nim okrakiem.
-Wpycha język Steel do gardła. - mruknęłam wracając do konsumpcji sałatki z kurczakiem.
-No co ty pierdolisz?! - zaśmiała się Holly. -Bieber i Romeo? Ta profesorka jest jakaś obłąkana myśląc, że Bieber zagra jej Romea.
-Zagroziła mu, że nawet rodzice nie będą w stanie opłacić zaliczenia jego roku. - powiedziałam bardziej do sałaki niż do towarzystwa. -Co gorsza to jakaś muzyczna wersja. Będziemy śpiewać. - dodałam, podnosząc głowę.
Wszyscy przy stole parsknęli głośnym śmiechem.
Wszyscy z wyjątkiem mnie.
Mi nie było do śmiechu w ogóle.
-Ale spoko mała. Dzisiaj ognisko. - odezwał się Chris. -Może chcesz żebym po Ciebie przyjechał? - zaproponował brunet.
-O mógłbyś? - wypaliła nagle Shay. -Lea, słonko my z Holly musimy jechać jeszcze w jedno miejsce. Nie sądzę byś chciała z nami pojechać.
-No dobrze. - odpowiedziałam. Nie było dobrze. Nie miałam najmniejszej ochoty na to ognisko, a tym bardziej na jazdę z Chrisem.
-To wyślij mi adres smsem okej? -stwierdził Chris.
-Ja załatwię.. - przerwał Lil. Spojrzałam na niego i wykonywał dziwny gest. Coś w stylu aloha, przyłożył kciuk do ust.
-Ale tym razem czyste zioło. - oznajmiła Shay. Zioło? Oni jarają?
Postanowiłam się więcej nie odzywać. Parę razy byłam o coś pytana ale odpowiadałam albo "yhm" albo "mhm".
Po przerwie obiadowej poszłam pod salę od arytmetyki.
Nie miałam zajęć z nikim znajomym więc mogłam odpocząć od wszystkich.
Po arytmetyce była fizyka.
Po fizyce język angielski.
Po angielskim w-f.
Padałam na twarz, bo jedyne o czym myślałam to wrócić do domu i rzucić się pod kołdrę. Czułam się tego dnia niesamowicie słabo i przy każdym nagłym ruchu kręciło mi się w głowie. Podczas wychowania fizycznego skakałyśmy wzwyż. Nigdy jakoś wybitnie wysoko nie skakałam. Po skończeniu lekcji wróciłam do domu na pieszo. W sumie to nawet dobrze bo miałam czas, żeby się wyciszyć. Nie chcę niszczyć innym humor moimi chimerami. Wróciłam do domu, krzycząc w korytarzu, że wróciłam.
-Okej, chodź zjeść obiad. - oznajmiła mama z kuchni. Napisałam do niej wiadomość, że ani Holly ani Shay nie będzie dzisiaj na kolacji, bo jadę z Chrisem. Mama oczywiście uparła się, że mam zaprosić go na kolację, ale udało mi się bezpiecznie wybrnąć z tego.
-Jak było w pracy? - spytałam, wchodząc do kuchni.
-Wszystko okej, trochę papierkowej roboty. A co u Ciebie w szkole? - zapytała, kładąc na stole talerz z obiadem.
-Muszę grać Julię w szkolnym przedstawieniu. - stwierdziłam siadając na krześle przy stole.
-To super, ja chodząc do liceum też grałam Julię. - oznajmiła mama. -To fajna zabawa. A zwłaszcza, że Romeo grał najprzystojniejszy chłopak w szkole i wszystkie laski chciały mnie zabić za to, że taka zwykła ja gram Julię. A potem się pobraliśmy i urodziłaś się ty.
-Nie w moim przypadku tak chyba nie będzie. - zaśmiałam się nerwowo.
W pewnym sensie historia lubi się powtarzać, co?
-Dlaczego? - spytała blondynka.
-Bo nie dogaduję się za bardzo z chłopakiem, który gra Romea. - wzruszyłam ramionami, biorąc do ręki widelec.
-Z czasem się dogadacie, słonko. - oznajmiła podbierając głowę na ręce. -Jeśli będziesz chciała, to możesz go do nas śmiało zaprosić. Chętnie go poznam.
Mama od zawsze chciała wiedzieć z kim się zadaję. Zawsze wolała, abym zapraszała kogoś do siebie, niż miała chodzić do kogoś.
-Wiem. - odpowiedziałam, po czym włożyłam do ust widelec. Zjadłam obiad i udałam się do łazienki aby wziąć prysznic. O niczym innym nie marzyłam. Zdjęłam ubrania, wrzuciłam je do kosza na pranie po czym naga weszłam pod prysznic. Wymyłam dokładnie ciało żelem czekoladowym i włosy szamponem miętowym. Wydepilowałam ciało, po czym zmyłam całą pianę. Wyszłam z pod prysznica stawiając stopy na kafelki. Wytarłam ciało, wysuszyłam włosy, zarzuciłam porannik i poszłam do swojego pokoju. Wszystko robiłam tak machinalnie. Od niechcenia. Założyłam na siebie czystą bieliznę, po czym wyjęłam z szafy uszykowane wcześniej czarne, postrzępione rurki, białą bokserkę i bluzę w moro. Założyłam na nadgarstek złoty zegarek, na szyję złoty łańcuch. Nałożyłam makijaż i wróciłam do pokoju bo miałam jeszcze sporo czasu. Postanowiłam zadzwonić do Matta.

-Hej śliczna. - usłyszałam na przywitanie, kiedy chłopak już odebrał.
-No witam. - odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
-Co u Ciebie słychać?
-Idę dzisiaj na ognisko, a szczerze mówiąc kompletnie nie mam na nie ochoty. - odpowiedziałam oglądając moje paznokcie.
-No co ty gadasz. Lea. - stwierdził lekko rozczarowanym głosem. -Co się dzieje?
-Nic istotnego. - odpowiedziałam, nie chcąc mu opowiadać o całej tej historii z przedstawieniem.
-Lea znam Cię siedemnaście lat. Wiem kiedy kłamiesz. - oznajmił stanowczo.
-No nic się nie dzieje, po prostu słabiej się dzisiaj czuję. - odpowiedziałam, mając nadzieję, że to mu wystarczy.
-To może jedź do lekarza? - zaproponował.
-Nie, to pewnie ta zmiana mieszkania dopiero się na mnie odbija. - wzruszyłam ramionami.
-Albo coś poszło nie tak. - cholera, wyczuł.
-Nie chcesz mówić to nie, ale wiem że nie mówisz mi całej prawdy.
-Mówię. - mruknęłam. -Co u Ciebie słychać?
-Nic w sumie się nie działo. Suzi i Emily dzisiaj o tobie mówiły.
-A co mówiły? - spytałam zaciekawiona.
-Że brakuje im Ciebie tutaj.
-To miłe. - powiedziałam sama do siebie. - Tęsknie za wami. Mam nadzieję, że nie długo się spotkamy.
-Ja też. - odpowiedział smutno. Bardzo chciałabym wrócić do Seattle.


*
O dziewiętnastej trzydzieści zadzwonił do mnie Chris, że czeka pod moim domem. Pożegnałam się z rodzicami i zapewniłam, że nie wrócę późno. Siedząc już w samochodzie Chrisa zostałam obrzucona komplementami. Oczywiście jakże by inaczej zarumieniłam się.
Podziękowałam za wszystkie i wbiłam wzrok w boczną szybę. Nie lubię gdy ktoś mi się przypatruje, kiedy mam te cholerne rumieńce.
-Cieszę się, że chciałaś ze mną pojechać. - oznajmił przerywając ciszę, tym samym ruszając samochodem z pod mojego domu.
-Szczerze mówiąc nie miałam in... Ja też się cieszę. - poprawiłam się w ostatniej chwili bo chłopakowi mogłoby się zrobić przykro
-A ten cały Niall, czego od Ciebie chce? - spytał nagle, a ja zdziwiona spojrzałam w jego stronę.
-Niczego, to tylko kolega. - wzruszyłam ramionami.
-Aha, ale jakby było coś nie tak to śmiało mów, ja to wyjaśnię. - stwierdził z tym uśmiechem za tysiąc dolarów. Jest przystojny, ale chwilami też jest zbyt nachalny. Albo to po prostu ja powinnam mu powiedzieć, że z mojej strony niczego nie ma
-Zapamiętam. - odpowiedziałam oschle.
-Rozchmurz się, piękna. - przejechał dłonią po moim policzku.
 Później w samochodzie panowała głucha cisza, która szczerze mówiąc mi nie przeszkadzała. Na dworze było już ciemno, a my zatrzymaliśmy się w środku lasu.
-To tutaj?- spytałam rozglądając się trochę zaniepokojona.
-Tak, dalej nie podjadę. - odpowiedział, odpinając pas i wyjmując kluczyki z stacyjki. Odpięłam swój pas i otworzyłam drzwi.
Wysiedliśmy z samochodu Chrisa po czym ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Poczułam, że chłopak złapał mnie za dłoń,
Ale nie chciałam wyrywać ręki z jego dłoni i po prostu już nic nie mówiłam. Czułam niepokój przechodząc przez ten ciemny las. Nic nie widziałam, poza drzewami. Brawo Lea. Czego ty oczekiwałaś w lesie? Nie czułam się bezpiecznie nawet przy Chrisie. Kiedy zaczęłam słyszeć pierwsze dźwięki muzyki zaczęłam się uspokajać, że faktycznie ta impreza jest tutaj. Nie żebym myślała, że Chris mnie tu wywiózł i chciał zgwałcić, ale nie ufam mu do końca. Znamy się zbyt krótko bym w stu procentach zaufała.
-To twoje pierwsze ognisko? - spytał z uśmiechem.
-Mhm. - odpowiedziałam krótko. -W Seattle nie miałam czegoś takiego jak ognisko w szkole.
-Spodoba Ci się. - zapewnił, ściskając odrobinę mocniej moją dłoń.
-Zdaję się na Ciebie. - zachichotałam. Gdy dotarliśmy do wielkiej polany z palącym się ogniskiem na środku, światełkami, i bawiącymi się nastolatkami wiedziałam, że jesteśmy u celu. Podobało mi się tam. Do tej pory widywałam tylko takie imprezy na filmach.
-I jak? - spytał stając w miejscu, sprawiając, że i ja się zatrzymałam. Rozejrzałam się dookoła, analizując wszystko.
-Fajnie tu. - wzruszyłam ramionami i niekontrolowanie przygryzłam delikatnie dolną wargę.
-Uwielbiam kiedy to robisz. - stwierdził z uśmiechem.
-Robię co? - spytałam zdziwiona.
-Przygryzasz wargę. - poinformował, wpatrując się we mnie. -Chodź, poszukamy reszty. - zaproponował, albo nakazał. Nie wiem.
Nie mieliśmy absolutnie problemu z odnalezieniem naszych przyjaciół, gdyż Holly było słychać z daleka. Ucałowałam wszystkich na powitanie i usiadłam na kocu, na którym siedzieli oni. No może z wyjątkiem Lila, który zajmował miejsce na jakimś małym krzesełku.
-I jak mała, humor poprawiony? - spytał Chris, siadając obok mnie.
-Już jest lepiej. - odpowiedziałam, uśmiechając się. No i faktycznie było.
-Lea, napijesz się czegoś? - zaproponowała Holly.
-A masz coś niezawierającego alkohol? - spytałam, śmiejąc się.
-Kupiłam specjalnie dla Ciebie. - zaśmiała się Holly, rzucając w moją stronę butelkę soku.
-Kochana jesteś. - odpowiedziała, łapiąc napój.
-Ja się chętnie napiję. - oznajmił Chris. Po chwili miał już zatkane usta piwem. Jestem brutalna. Po prostu pił piwo.
-Skoro nie chcesz piwa, to może zapalisz jointa? - zaproponował Lil. Zmierzyłam go wzrokiem z poważną miną.
-Nie chcę, dziękuję. - odrzuciłam propozycję. Odkręciłam szklaną butelkę i przyłożyłam do ust, wlewając napój do wnętrza mojej jamy ustnej.
Shay piła piwo, Holly jakiegoś drinka a Lil jarał zioło.
-A co z nauczycielami? - spytałam zaniepokojona, pijanymi nastolatkami dookoła mnie. Bo dosłownie było uch tu pełno.
-Mówiłam Ci, że tutaj są fajni nauczyciele. - zaśmiała się Shay.
-Aha. - mruknęłam i upiłam łyk soku.
Od tematu do tematu i wszyscy dookoła mnie byli "nietrzeźwi".
Lil gadał coś o pieprzących się motylach na jego nosie, Holly jak zwykle zaczęła tańczyć, a Chris siedział cicho obok mnie.
-Lea, ruszy tyłek! - nakazała Holly, ciągnąć mnie za rękę bym wstała. Uległam i podniosłam ciało z miękkiego koca. Z jakiegoś samochodu, do którego były podłączone głośniki leciała muzyka, którą akurat lubiłam. A podobno nie ma tutaj dojazdu samochodem.
Zaczęłam kołysać ciałem w rytm muzyki wczuwając się w taniec. Po przetańczeniu dwóch piosenek podszedł do mnie Chris i złapał za dłoń.
-Możemy pogadać? - spytał.
-Tak, jasne. - odpowiedziałam i poszłam razem z nim w miejsce gdzie było trochę ciszej. Około stu merów od imprezy. Szliśmy w ciszy, Chris wyraźnie nad czymś myślał. Po chwili zatrzymał się.
-Chciałbym Cię o coś spytać.
Zaczęłam się bać. Nie lubię kiedy ktoś tak zaczyna temat.
-Więc pytaj. - odpowiedziałam cicho.
-Podobasz mi się. Chciałbym, żebyśmy zostali parą. - stwierdził a ja zamarłam. Nie spodziewałam się że pomyśli o związku tak szybko.
-A..y..- zaczęłam się zacinać. Wtedy nagle chłopak przyparł mnie do pnia drzewa i wpił się w moje usta. W pierwszym momencie zareagowałam nijak. Po chwili jednak zebrałam w sobie siłę i odepchnęłam chłopaka.
-Chris ja do Ciebie nic nie czuję. Powinnam Ci powiedzieć wcześniej, ale nie sądziłam, że po niecałych dwóch tygodniach znajomości pomyślisz, że między nami coś jest. - wypaliłam stojąc z cztery metry od niego.
-Ale ja myślałem, że..
-Nie Chris. - przerwałam i pobiegłam w stronę imprezy.
Co za chora sytuacja.
Podbiegłam do Shay.
-Co się stało? Gdzie jest Chris? - wypytywała kiedy zobaczyła że jeszcze głęboko oddycham.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, a głosy dookoła mnie były jakby z pod wody. Jedyne co poczułam to, że osuwam się na ziemię.


Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam nad sobą kucającą Shay, Holly i Lila.
-Matko Święta, Lea. - usłyszałam głos Shay. - Ale nas wystraszyłaś.
-C.. co się stało? - powiedziałam powoli się podnosząc.
-Nie podnoś się. -oznajmiła Holly.
-Zemdlałaś. - stwierdził Lil.
-Trzeba ją zawieść do domu. - powiedziała Shay zakładając włosy do tyłu. Zamknęłam oczy bo czułam się bardzo zmęczona. -Justin dobrze, że jesteś! - krzyknęła Shay.
-Stary zawieziesz Lea do domu. - oznajmił Lil.
-Po chuj? - odwarknął. Nie widziałam jego reakcji, ale po samym głosie wiedziałam, że nie jest mu to na rękę.
-Zemdlała. - powiedziała długowłosa Holly.
-To niech ktoś z was ją odwiezie. - stwierdził arogancko.
-Każdy z nas jest podpity, tylko ty jesteś trzeźwy. - oznajmiła Shay. -Dopiero przyjechałeś.
-Nie Shay, wszystko już jest dobrze. - odezwałam się, powoli podnosząc się, ale wtedy poczułam ogromny ból głowy i odpuściłam kładąc się ponownie.
-Nie jest okej. Wczoraj krew z nosa, dzisiaj omdlenie. - powiedziała stanowczo Shay. -Justin odwieź ją do cholery! - warknęła.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
-Gdzie, gdzie jest Chris? - spytałam, wpatrując się w gwieździste niebo.
-Nie wiemy, przybiegłaś bez niego. - wzruszyła ramionami Holly. Wtedy wszystko sobie przypomniałam. Taniec, Chris chciał porozmawiać, wyznanie, pocałunek...
-Pomóżmy jej wstać. - stwierdziła Holly. Zaczęłam się podnosić, czułam wciąż ten niedowład nóg.
-Dobra, zaniosę ją. - oznajmił Justin i wtedy podszedł do mnie, jedną rękę wsunął pod moje kolana a drugą złapał plecy. Owinęłam ręce wokół jego szyi i wtuliłam się w jego szyję odnajdując idealne zagłębienie. Jak dwa kawałki puzzli, które pasują do siebie. Jego cudowny zapach wleciał do wnętrza moich nozdrzy pieszcząc je delikatnie. Czułam, że nigdzie indziej nie chcę w tym momencie być. Nie mam pojęcia kiedy po prostu zasnęłam.

*Narracja 3-osobowa*

-Mamy iść z tobą? - spytał Lil, oblizując usta nerwowo.
-Nie zostańcie tutaj, poradzę sobie. - odpowiedział Justin już o połowę spokojniejszym tonem.
-Uważaj na nią Justin. - powiedziała zatroskana Shay.
-Co ty kurwa wyprawiasz? - nagle Jeniffer zauważyła "swojego" chłopaka trzymającego wtuloną Lae. Prawda jest taka, że Justin wcale nie czuł się jej. Dla niego ten związek był tylko i wyłącznie chwilową zabawą.
-Trzymam ją, nie widzisz? - warknął do dziewczyny. Ta skrzywiła się rozzłoszczona.
-Po co? - spytała jedna z przyjaciółek Steel.
-Zamknij się. Ja z nim rozmawiam. - syknęła Jeniffer do swojej pseudo przyjaciółki.
-Lea zemdlała, ktoś musi ją odwieźć do domu. - wyjaśnił Lil.
-To niech ktoś inny ją odwiezie. Jeżeli z nią pojedziesz to już do mnie nie wracaj. - zagroziła blondynka w spódniczce krótszej niż ustawa przewiduje.
-Pierdol się. - warknął Justin do swojej dziewczyny. Jeniffer spojrzała na niego z niedowierzaniem i odeszła uprzednio zarzucając włosami.
Justin od zawsze uważał, że on nigdy nie będzie należał do którejś z dziewczyn, ale one należą do niego i żaden kutas nie ma prawa patrzeć na nie, kiedy są w "związku".
-Jedź już. - stwierdziła Shay. Dziewczyna na prawdę bardzo martwiła się o swoją nowo poznaną przyjaciółkę. -Wiesz, gdzie masz jechać?
-Yhm. - odpowiedział Justin i zaczął iść w kierunku swojego samochodu. Trzymał mocno Lae, myśląc o tym co się dzieje z blondynką, że jest tak słaba ostatnimi dniami. Nie chciał tego okazywać, ale martwił się o nią. Z jakiegoś powodu dziewczyna nie była mu całkiem obojętna. Kiedy poczuł, że dziewczyna wtula się jeszcze mocniej w niego uśmiechnął się pod nosem. Będąc już przy swoim samochodzie z trudem otworzył auto, gdyż nie chciał kłaść dziewczyny na ziemię. Udało mu się jednak i ułożył blondynkę wygodnie na miejscu pasażera. Zapiął jej pasy i obniżył fotel. Dziewczyna obudziła się gdy chłopak nakrywał ją kocem, który wyjął z bagażnika.

* LEA *

Syknęłam, łapiąc się za głowę. Ból był przeszywający.
-Co się dzieje? - spytał chłopak siedzący na miejscu kierowcy.
-Bardzo boli mnie głowa. - odpowiedziałam trzymając się za czoło.
-Chcesz jechać do szpitala? - zaproponował szatyn.
-Nie, jestem po prostu zmęczona. - stwierdziłam, zamykając oczy i nakrywając się bardziej kocem.
-Lea, co się z tobą dzieje? - powiedział takim pustym głosem. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na czekoladowookiego chłopaka. Czułam się jak kaleka i było mi wstyd. Znowu Justin musi się mną zajmować, a wiem że jemu się to nie uśmiecha.
-Nic, to z przemęczenia. - mruknęłam, wpatrując się w jego oczy.
Chłopak mruknął pod nosem, że i tak mi nie wierzy, ale nie miałam siły mu tłumaczyć. Ruszył samochodem, a ja zamknęłam oczy. Nie spałam ale cały czas tkwiłam w tej samej pozycji przez co chłopak mógł myśleć, że śpię. Po jakimś czasie samochód się zatrzymał, a ja domyśliłam się, że jesteśmy pod moim domem. Słyszałam jak wyłącza silnik. Nagle poczułam delikatne gładzenie po policzku. Wtedy odwróciłam twarz w stronę chłopaka i powoli otworzyłam oczy.
-Jesteśmy pod twoim domem. - chłopak nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha. -Zaprowadzę Cię.
-Nie trzeba. - odpowiedziałam. Nie słuchał. Wysiadł z samochodu i okrążył go, otwierając mi drzwi. Odpięłam pasy i odkryłam się. Szatyn pomógł mi wysiąść z samochodu. Nie ukrywam, że byłam mu bardzo wdzięczna. Oplótł ręką moją talię, podtrzymując mnie, żebym w razie czego nie upadła. Nie wiem nawet kiedy Justin zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Przecież mogłam po prostu wejść.
Drzwi otworzyła moja mama.
-Lea, zapewniałaś mnie, że wcześnie wrócisz, ale nie sądziłam że po niecałych dwóch godzinach. - zaśmiała się. -A kim jest ten przystojny młodzieniec? - spojrzała na Justina, a potem na mnie.
-Jestem Justin. - powiedział tym swoim zachrypniętym głosem i uśmiechnął się.
-To u Ciebie, moja córka była na domówce? - spytała, uśmiechając się.
-Zgadza się. - chłopak przytaknął. Kompletnie zapomniałam, że on wciąż trzyma mnie w talii.
-To miło z twojej strony, że pożyczyłeś jej swoje ubrania. - stwierdziła, prowadząc rozmowę. - Z resztą nie będziemy rozmawiać w progu. Lea, zaprowadź Justina do salonu, a ja zaraz przyniosę wam coś do picia.


-----------------------
Tak wiem, że nie dodałam rozdziału przez 2 tygodnie.
Przepraszam. :C
Nie ma co tu za wiele tłumaczyć. Po prostu nie miałam czasu, bo znowu byłam w szpitalu.
W każdym razie mam nadzieję, że wam się podoba rozdział.
Uprzedzam, że nasz Justin w tym opowiadaniu jest bipolarny dlatego są tu ciągłe zmiany jego nastroju. Chciałabym też podkreślić to jak Lea nie myśląc do końca świadomie, że jest po kłótni z Justinem reaguje na niego. Zdrowy rozum mówi jej, że nie powinna, ale w głębi serca nie chce się na niego złościć.  Zachęcam do komentowania. Jeśli są jakieś błędy to śmiało piszczcie. Jutro jeszcze wszystko dokładnie przeanalizuję i popoprawiam ewentualne błędy.
Do następnego, skarby. <3


33 komentarze:

  1. Cudoo !! Nie moglam sie doczekac kiedy dodasz rozdzial... Kocham tego bloga, masz ogromny talent dziewczyno 1 oby tak dalej !!♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny i to szybko ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy i no Justin słodki😍😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale sie ciesze ze juz dodalas omg

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to ff����

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego byłaś w szpitalu

    OdpowiedzUsuń
  7. Błagam ustal datę jakaś, kiedy bd dodawać rozdziały, albo dodawaj nawet krótkie.
    Pollecam Ci opowiadanie meamorejustin na blogspocie, moja koleżanka je piszę dopiero zaczyna, może daj jej jakieś rady
    Co do rozdziału to super. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta Chrustowie strasznie zaczęła mi się kojarzyć ze Szkołą Uczuć ... Jeśli wzorujesz się na filmie to wiedz że strasznie go lubię i chętnie to czytam ;) A scena z ogniskiem to trochę podobna do Keith , w sensie pomysł :) Rozdział jak zawsze Supi i wgl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej nie zauważyłam , że autosłownik zamienił mi słowo XD Powinno być : ta historia strasznie zaczęła .... Sorki ;)

      Usuń
    2. Szkoła uczuć jest moją inspiracją. Nie będę tego ukrywać. :) A co do Keith byłam troche niedoinformowana więc przed dodaniem komentarza sprawdziłam co to jest. Nie oglądałam tego filmu. ;D

      Usuń
    3. Błagam cię powiedz mi ze na końcu ona nie zginie !! Błagam zmień zaknczenie skoro wzorujesz sie na szkole uczyć !!

      Usuń
    4. Popieram koleżankę wyżej :)

      Usuń
  9. Jezu, ale super rodział <3 Naprawdę uwielbiam to ff i czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie że podoba!
    Super opowiadanie !;D
    Naj Naj Naj:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam a kolejny rozdział c: super ff , zaglądam codziennie ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozodzial !! Czekam na więcej! Dzięki tobie tez zaczęłam pisać bloga wiec jak cos wpadnij i zobacz !!! http://wikaxxx25.blogspot.com/2015/10/rozdzia.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  14. Mialas dodac w tamtym tygodniu..:/

    OdpowiedzUsuń
  15. Niecierpliwie czekam na kolejny :c ��

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie możesz dodawać rozdziałów jakoś w jednym ustalonym terminie? Bo to jest męczące tak czekać na kolejny rozdział wiedząc,że na pewno będzie genialny :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę, bo to wychodzi na jeszcze gorsze. Wszyscy liczą na rozdział a ja go nie dodaję. Mówiłam wam, że choruję. Ostatnio często jestem hospitalizowana. Jest mi przykro, że tak to wychodzi.

      Usuń
    2. Zdrowia życzę :) Wiesz nie bierz wszystkiego też do siebie...Wiadomo nie zawsze każdy ma czas..no ale jeśli wiesz że czytasz naprawdę świetne opowiadanie a kolejny rozdział na pewno też taki będzie to to czekanie jest trudne...Mam nadzieję że zdrówko Ci się polepszy i to nic poważnego <3

      Usuń
  17. Zdrowiej misia, brakuje mi Cię tu :(( :*

    OdpowiedzUsuń
  18. hej kiedy wracasz? tęsknimy. <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Hejj kiedy rozdział? Piszesz bardzo fajnie podoba mi sie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. kiedy rozdział?

    OdpowiedzUsuń